Obudził mnie dźwięk klamki.
Weszłam do pokoju w bardzo dobrym
humorze. W przeciągu jednego dnia poznałam naprawdę fajnych ludzi. Hanabi i
Yevgeniego. Nie spodziewałam się, że tak szybko zdobędę nowe znajomości.
Zastałam wybudzającą się ze snu Hanabi, która chyba zasnęła na podłodze na
siedząco, zajmując się walizką. Zerknęłam do niej mimowolnie i znalazłam jakieś
wycinki z gazet i papiery.
— Co to jest? — spytałam
zaciekawiona.
Aya weszła do pokoju, od razu
podchodząc do mnie. Ocknęłam się, szybko zamykając walizkę. Jak na złość, dziewczyna
zdążyła dojrzeć wycinki z gazet u góry.
— Aaaa... To są... Te, no...
Materiały do badań!
— Co badasz? Lubię takie rzeczy.
Podzielisz się? — spytałam rozentuzjazmowana — To na pewno coś ciekawego. Usiadłam
na swoim łóżku i czekałam.
Cholera, cholera, co powiedzieć...
No nieźle, wkopałam się. Aya uda mnie za szaloną i wyniesie się z pokoju.
— Badam... Sytuacje — powiedziałam,
po dłuższym namyśle.
Zobaczyłam, że się denerwuje.
Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
— Spokojnie. Możesz mi powiedzieć.
Lubię ciekawe dziwactwa — oznajmiłam, odkładając torbę koło łóżka.
— No właśnie, dziwactwa — westchnęłam. — Uznałabyś mnie za idiotkę, która coś sobie wymyśliła — dodałam,
podnosząc się z podłogi na łóżko.
— Czemu? Czemu miałabym uznać cię za
idiotkę? To mnie można by uznać za szaleńca, który ma bzika na punkcie nowych
technologii i sam tworzy małe gadżety. Więc nie bój żaby. Jeśli jesteś świrem, to
i ja nim jestem — oznajmiłam, uśmiechając się szeroko. — To teraz powiedz mi, co
badasz.
Mówiła sensownie. Powinnam jej
uwierzyć? Powinnam uznać, że nie rozpowie tego na całą szkołę?
— Zjawiska paranormalne — powiedziałam po cichu, czerwieniąc się. Może lepiej było nie mówić...?
Moją twarz rozświetlił szeroki
uśmiech.
— Naprawdę? Ale super! — wykrzyknęłam. — Podobno w bibliotece straszy. Słyszałam, że wejście tam równa się z ryzykiem
śmierci. Masz zamiar tam badania robić? Byłam zachwycona, że nie byłam jedynym
świrem w pokoju.
— Nie byłam tam jeszcze, ale miałam
zamiar w najbliższym czasie. — Zamyśliłam się na chwilę. — Można ci ufać?
— No jasne, że tak. Sama jestem
technologicznym świrem, więc jak rodzina — odparłam, uśmiechając się szeroko. — Poza tym nie jestem z tych plotkar, więc nie bój żaby.
Wzięłam głęboki oddech. Chyba
można... W końcu, jak nawiązać więź, mając tysiące tajemnic? Może i mi zrobi
się lepiej...
— Moi rodzice w tajemniczy sposób
zniknęli. Musiałam zamieszkać u ciotki, oficjalnie stwierdzono zgon, ale nie
było podstaw. Wierzę, że żyją. Kiedy już mieszkałam u ciotki, spotkałam tamtego
chłopaka. Nie wiem, skąd się wziął, ale nazwałam go Siostrzeńcem. Był w moim
wieku, może rok starszy. Zaprowadził mnie do lasu, na polanę. Niewiele mówił.
Był bardzo przystojny i — łza mimowolnie spłynęła po moim policzku — przekazał
mi ważne informacje. To znaczy, mówił jakby cytatami, nie wiem. Na przykład
"nie wszystko jest tym, na co wygląda przy pierwszym rzuceniu okiem".
Nie spotkałam go nigdy więcej i okazało się, że moja ciotka jest bezpłodna i nigdy
nie miała dzieci... Jakby rozpłynął się w powietrzu. Chciałabym spotkać go
jeszcze raz. Od tamtego czasu badam i interesuję się tym wszystkim. Być może
uda mi się odnaleźć rodziców. Być może zabrało go to samo, co ich. A może był
duchem? Wraz z jego zniknięciem, zniknęła część mojego nastoletniego serca...
— Zakochałaś się? — spytałam całkiem
poważnie, starając się nie rozpłakać.
Historia mnie mocno wzruszyła.
— Nie wiem, nie potrafię na to
odpowiedzieć. Znaliśmy się jeden dzień... — powiedziałam, tuląc poduszkę.
— Przykro mi. Ale myślę, że jeśli
jest to duch, to na pewno wciąż z tobą jest. Może go nie widzisz, ale ci
których kochamy, nigdy nas nie opuszczają. Zawsze są z nami. Tak samo twoi
rodzice. — powiedziałam, siadając obok niej
Rozejrzałam się dookoła. Nie było
go. Nigdy więcej go nie było.
— Wybacz, że zadręczam cię swoimi
problemami.
— To przecież nic. — Zaśmiałam się
lekko — Wierzę, że uda ci się rozwiązać zagadkę zniknięcia rodziców.
Chciałam dodać dziewczynie otuchy.
Sama też wierzyłam, że jej rodzice wciąż żyją. Dopisać do listy. Znaleźć sposób
na odnalezienie rodziców Hanabi.
— Planowałam stworzyć klub
okultystyczny — zaczęłam, patrząc Ayi prosto w oczy — ale trochę się boję. O członków
się nie martwię, bo trzeba być dobrej myśli.
— Pogadaj z ludźmi z samorządu. Na
pewno da się coś z tym zrobić – oznajmiłam.
Wyciągnęłam z torby mój szkicownik i
otworzyłam na stronie gdzie pisałam imię Yevgeniego w kilkunastu różnych
stylach czcionki. Na następnej zaczęłam pisać imię Hanabi w podobny sposób.
Spojrzałam na kartkę, którą
dziewczyna stopniowo w ciszy uzupełniała.
— Co tam masz?
— To mój szkicownik. Lubię tak
bazgrać imiona w różnych krojach czcionek. Yevgeniemu podoba się ten. — Wskazałam
jego imię w falistej czcionce. — A tobie? Któryś z tych ci się podoba?
Wskazałam na jej imię, zapisane na
razie w trzech różnych stylach
— Ten — powiedziałam, wskazując na
drugi z nich. — Ten jest piękny. Kto to Yev... Jak on miał?
— Yevgeni. Ale też nazywam go Yev.
To mój nowy kolega z klubu artystycznego. Vanillia już mnie wprowadziła w
szczegóły pracy klubu. Mam do przygotowania pracę na wystawę i jeszcze nie wiem
co namaluję — odparłam. — A Yevgeni jest super uroczym chłopakiem. Trochę fajtłapowaty,
ale wspaniały z charakteru.
— Klub artystyczny. Kiedyś dużo
rysowałam, ale rzuciłam to z braku czasu. Pokażesz jakieś swoje prace? No i
wychodzi na to, że w naszej szkole są sami przystojni chłopcy. — Zaśmiałam się,
trącając Ayę poduszka.
Zaśmiałam się cicho i podałam
dziewczynie mój szkicownik.
— Są tam głównie moje projekty na elektroniczne
gadżety. W Utopii razem z rodzicami prowadziłam firmę produkującą takie rzeczy,
ale chciałam też zobaczyć, czy nie mam powołania do czegoś innego, więc oto
jestem tutaj. By odnaleźć siebie — oznajmiłam, mimo że dziewczyna wcale o to
nie pytała
— Jejku, jesteś naprawdę ciekawą
osóbką. Co prawda nigdy się takimi rzeczami nie interesowałam, ale to
fascynujące, że ktoś to kocha — wyjaśniłam. — Powiedział mi kiedyś, że na
świecie jest wiele ludzi, którzy mnie wyśmieją i odrzucą, ale dopóki będę mówić
szczerze, znajdę grono, które mnie wesprze i zaakceptuje... — Uśmiechnęłam się na wspomnienie
tamtego j e d y n e g o spotkania.
— Już jedną znalazłaś. — Zaśmiałam
się — I na pewno znajdziesz takich osób więcej. — Położyłam się na plecach,
złożyłam ręce w tubę i wzięłam głęboki wdech. — Tajemniczy, nieznajomy
chłopaku! Twoja Hanabi jest w dobrych rękach! Nie masz się o co martwić!
Zaczęłam się śmiać. Może to nie było
nazbyt kulturalne, ale nie byłam w stanie się powstrzymać. Przetarłam oczy,
pewnie były czarne, przez roztarty tusz do rzęs. Świetnie, Wanda, Aya, J a m e
s, dość łatwo znaleźć tutaj osoby, które rozumieją.
Sama roześmiałam się głośno, ale po
chwili przypomniałam sobie, która jest godzina i postarałam się uspokoić.
Odłożyłam szkicownik na bok i wstałam.
— Pójdę się umyć. Trochę jestem
śpiąca i chciałabym pójść już spać — oznajmiłam, zbierając z szafy piżamę i
kosmetyczkę, którą chciałam potem już zostawić w łazience, jeśli uda mi się
jeszcze znaleźć miejsce
Obserwowałam dziewczynę, kiedy
szykowała się do kąpieli. Ostatecznie weszła do łazienki z uśmiechem na ustach,
a po chwili usłyszałam odkręconą wodę. Miła. Bardzo miła.
— Dobranoc — powiedziałam, kiedy wyszła
z ręcznikiem na głowie.
Wzięłam długi gorący prysznic i
stwierdziłam, że umyję także włosy. Po skończonym relaksie pod ciepłym
strumieniem wody oraz po ogarnięciu całej reszty, wyszłam z ręcznikiem na
głowie i w moim błękitnym piżamowym komplecie z powrotem do pokoju.
— Dobranoc — powiedziała Hanabi, gdy
usiadłam na swoim łóżku i rozpuściłam włosy.
— Dobranoc — odpowiedziałam, odkładając bransoletę, którą wcześniej przed kąpielą zdjęłam z uda. Zawinęłam się w kołdrę i po chwili zaczęłam odpływać w
objęcia Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz