Po wyjściu Nico, po tym jak
przyniósł mi kuralet, kontynuowałam rozpakowywanie walizek. Układałam właśnie
skrzynki z narzędziami i częściami na dnie szafy, gdy do pokoju weszła jakaś
dziewczyna. Chyba moja współlokatorka.
W końcu chwila odpoczynku po
całodziennym szukaniu guzików i innych rzeczy. Na szczęście wszystko skończyło
się pomyślnie i mogłam iść do pokoju, a potem rzucić się na łóżko, ignorując
cały świat. Szybko nacisnęłam klamkę, już trzeci raz tego dnia zapominając o
pukaniu. Ku mojemu zdziwieniu w środku była jakaś dziewczyna.
— Um, hej — powiedziałam, nie
wiedząc czy przeprosić za brak kultury. — Hanabi jestem. — Uśmiechnęłam się
szeroko, siadając na swoim łóżku.
— Aya Cowell — odparłam z równie
szerokim uśmiechem, co ten od strony dziewczyny — Jestem tu nowa. Przepraszam,
jeśli wprawiłam cię w zakłopotanie.
— Też jestem nowa, dzisiaj
przyjechałam — powiedziałam, zapinając walizkę, z której mogły wylecieć
niepożądane rzeczy. — Jak podróż minęła? — zapytałam, obserwując dziewczynę,
która nadal nie zdążyła wypakować swoich rzeczy.
— Od Utopii do Cesarstwa trochę
drogi, kilka przesiadek, w tym jedna do Kolei Międzywymiarowej, więc jestem
odrobinę zmęczona, ale jakoś nie przeszkadza mi to — odparłam, układając na
półce ostatnie książki. — A tobie? Zmęczona?
Raz jeszcze zerknęłam na jeden z
ciemnofioletowych bagaży. Pierwszy raz od dawna ktoś obcy mógł mieć dostęp do
jego zawartości. Nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się o moich
zainteresowaniach przed momentem, kiedy zdecyduję się o nich komuś powiedzieć.
— Wystarczył autobus. Spotkałam
kilka miłych osób, więc podróż była okej — jeszcze jedno spojrzenie — ale były
potem problemy z dopasowaniem mundurka. Ostatecznie, jak widzisz, mogę odpocząć.
W której klasie jesteś?
Oj, chyba dawno nie poznawałam
nikogo nowego, bo język po chwili się rozplątał.
— W 1K — odparłam, zapinając
pustą walizkę, już ostatnią, jaką miałam do wypakowania i usiadłam na łóżku po
turecku. — A ty?
— Ale się złożyło! — zaśmiałam
się. — Ja również — wyjaśniłam, czując, jak pojedyncza kropelka spływa po moim
czole.
Grzywka była naprawdę przydatna w
takich momentach. Hanabi, głupiutka, Aya nawet nie jest zainteresowana walizką!
— W tej klasie jest chyba 3/4
osób z pierwszego roku, z tego co słyszałam — oznajmiłam, wstając i odstawiając
swoje bagaże obok bocznej ściany mojej szafy, jedna za drugą.
Na powrót usiadłam przodem do
dziewczyny i nie mogłam zignorować faktu, że zachowuje się dość nerwowo.
— Wszystko okej? Nie sądziłam, że
jestem aż tak straszną osóbką — zachichotałam.
Dziewczyna odstawiła swoje
walizki. Pod ścianę. Dużo dalej, niż ja trzymałam swoje, a przynajmniej jedną z
nich. Podziwiam.
— Tak, tak, wszystko w porządku! — zapewniłam, brzmiąc co najmniej śmiesznie. — Tylko trochę się stresuję w nowym
otoczeniu. To nie przez ciebie, kocham poznawać nowe osoby!
— Okej — oznajmiłam, kiwając się
radośnie w przód i w tył.
Ewidentnie coś było na rzeczy.
Miałam zbyt dobre zmysły, by tego nie zauważyć, ale postanowiłam nie drążyć
tematu. Jeśli będzie chciała, sama powie.
— Tak ogólnie dużo osób ze
starszego rocznika już widziałaś? Rozmawiałaś z nimi? Jacy są? — zapytałam,
najpewniej rumieniąc się na myśl o osobie, z którą spędziłam pół dzisiejszego
dnia.
Oh, co to za uczucie?
— Poznałam Nico. Całkiem miły.
Dość pogodny.. .i przystojny — rzuciłam, sama lekko się rumieniąc, ale po chwili
ogarnęłam się. — A ty? Kogo miałaś dziś za przewodnika?
— Nico. Przypuszczam, że to skrót,
nigdy nie spotkałam się z takim imieniem. Może od Nicon? Dziadek w końcu miał
tak na imię. Zaśmiałam się, patrząc na
dziewczynę. — James.
— Fajny jest? — spytałam, uśmiechając się lekko. — Tak z ciekawości pytam. Nie mam zamiaru odbijać ci
obiektu westchnień.
— Obiektu westchnień? — Teraz
zapewne byłam bardziej czerwona niż krzesła w bibliotece.
To znaczy, w filmach te krzesła
zawsze były czerwone...
— Znamy się jeden dzień i w sumie
nic o sobie nie wiemy...
— Ale to nie przeszkadza, by się
zauroczyć — Wzruszyłam ramionami. — Daj spokój, przecież widzę, że tak jest! — zachichotałam, patrząc na jej twarz.
— Nigdy się nie zauroczyłam —
powiedziałam, niezgodnie z prawdą. — No, może raz, ale to było coś dziwnego i w
ogóle wszystko jest dziwne. I to tutaj to chyba, raczej, może nie to... Tak
myślę... Argh.
Zabawne, czułam się, jakbym mogła
powiedzieć jej wszystko. Po raz drugi tego samego dnia. Jak nigdy wcześniej.
Wygląda na to, że w tej szkole jest wiele kochanych osób.
— Spokojnie. Nikomu nie powiem. — Machnęłam ręką z uśmiechem — Zauroczenie to nic złego.
Hanabi była specyficzną
dziewczyną, ale bardzo lubiłam poznawać takie przypadki. Były
interesujące. A ten "okaz" miał jakieś ciekawe rzeczy w zanadrzu.
Oczywiście, bez urazy. Porównanie do okazu eksperymentalnego jest oczywiście
dla żartu, ale nikt nie musi wiedzieć, że ją tak nazwałam w swojej głowie.
Tfu...
—To znaczy, wiesz. Dwa lata
temu, kiedy miałam trzynaście lat, zamieszkałam u mojej cioci. I poznałam tam
pewnego chłopaka. Spędziliśmy cały dzień razem, ale nigdy więcej go nie
spotkałam — powiedziałam, bardzo ogólnie. Nie musiała znać szczegółów.
— Czyżby duch? — spytała
przybliżając się z ciekawską miną — Bo kto inny poznałby tak ładną dziewczynę,
a potem nawet się do niej nie odezwał ani razu?
Zamurowało mnie. Może lepiej
skończyć temat...
— Daj spokój, nie jestem ładna.
Włosy od pewnej długości po prostu nie rosną. I cierpię na wieczny ból pleców.
— E tam, przesadzasz — zaśmiałam
się
Dziewczyna chyba nie chciała o tym
rozmawiać, wiec cofnęłam się i wstałam z łóżka. Wyciągnęłam z szafy mundurek i
poszłam do łazienki. Po niedługiej chwili wyszłam, ubrana w kremową marynarkę,
z kremowym sweterkiem pod spodem i białą koszulą oraz ze spódnicą także w
kolorze kremowym. Jedynie zachowałam moje białe buty z różowymi elementami,
gdyż nie było określonego wymaganego obuwia.
— Muszę załatwić pewną sprawę — oznajmiłam, wychodząc z pokoju. — Będę później.
Pożegnałam dziewczynę. Kiedy tylko
zamknęła drzwi, podeszłam do walizki i otworzyłam ją na oścież, segregując
wszystko wielkością. Cóż za monotonne za-zajęcie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz