Nawet, jeśli nie zechce przyjść, trzeba się przygotować. Trzeba być dobrej myśli i nastawiać się na najlepsze. Jest, w przeciwieństwie do mnie, kochaną osobą i zdecydowanie można jej ufać. Nawet, jeśli to tylko pierwsze wrażenie, wierzę, że jest właściwie.
Udałem się do pokoju, kiedy tylko udało mi się w miarę uspokoić oddech. Co prawda nie zabrałem ze sobą trzech garniturów ani kolekcji krawatów, ale w koszuli też można wyglądać elegancko. A przynajmniej tak mi się wydaje. Włosy zaczesze się do tyłu, psiknie jakimiś perfumami, powinno być dobrze. Muszę w końcu zrobić dobre wrażenie i odpracować straty. I zrobię. Uda mi się. Na pewno za niedługo będziemy w stanie nazywać się szczęśliwą...
Parą?
Stały związek. Brak... wolności.
Koszula, biała, odświętna. Czarne spodnie, przypominające te od garniturów, a jednak ładniejsze. Z minuty na minutę stres przechodził i było coraz łatwiej. Zostało jeszcze trzydzieści minut. Pogoda nie sprzyjała, na koszulę nałożyłem kurtkę (którą w razie czego jej oddam, jak w filmach!) i wyszedłem. Najpierw z pokoju, potem z akademika. Miałem nadzieję, że nie będzie padać. W razie czego można wejść pod altankę. Gorzej, jeśli Wandzia będzie wolała uniknąć deszczu w środku. Zero prywatności i atmosfery. Chciałbym wiedzieć o niej jak najwięcej.
Dojście zajęło mi niecałe pięć minut. Nie miałem odwagi, żeby podejść po nią pod same drzwi pokoju. Nie zniósłbym odmowy prosto w twarz. Nigdy się z nią nie spotkałem. Wszystkie inne dziewczyny były łatwe, proste, takie same. Ulegały pod tymi wszystkimi tekstami, których wystarczyło wyuczyć się na pamięć. Wanda była inna. Lepsza. Idealna.
Wystarczyła chwila oczekiwania, na moment nawet słońce wyjrzało zza chmur, jakby nie dowierzało.
Przyszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz