poniedziałek, 31 lipca 2017

Kompilacja [Foma x Heather]

Rozsiadłam się wygodnie na krześle, oceniając wzrokiem zniszczenia. Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. Zerknęłam na stos papierów, który z każdym dniem nie malał, gdyby ta banda idiotów ruszyłaby się i wypełniała więcej niż dwa papierki dziennie, może nie bylibyśmy do tyłu z raportami i bilansami. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem, które wleciało przez roztrzaskane okna. W myślach zaczęłam recytować jedną z uspokajających mantr-melodyjek, które pokazała mi kiedyś siostra.

A więc w końcu stałem przed drzwiami do pomieszczenia, w którym miałem ujrzeć Heather. Odchrząknąłem i zapukałem, zawiadamiając o moim przybyciu. Poprawiłem koc na ramieniu, herbata parowała w mojej ręce. Komputer jakimś cudem udawało mi się utrzymać w ręce. Otworzyłem drzwi łokciem, mrucząc krótkie "Gej".

Zerknęłam na drzwi, delikatnie wytrącona z równowagi. I zamarłam. A potem wybuchnęłam śmiechem.
– Uwielbiam was, co wy macie z tym kocem? – spytałam. – Na dworze jest z dwadzieścia stopni – zauważyłam, podchodząc do niego i wyjmując z jego dłoni laptopa. – Potrzymam, bo zaraz upuścisz.

– Boże, dziękuję. – Odwzajemniłem uśmiech, spoglądając na stół.
Czekolada była otworzona. Doskonale. Dziewczyna usiadła, a ja postawiłem jej kubek herbaty przed nosem i sam zasiadłem na przeciwko niej. Otworzyłem komputer i znowu zabrałem się za zdjęcia, kątem oka cały czas obserwując zapracowaną Heather.
– Pomóc ci w czymś? – zapytałem cicho, widząc, że ewidentnie jest zapracowana. A niwelowanie problemów przez pracę jest bardzo złe.

Zjadłam kostkę czekolady i upiłam łyk herbaty, zanim wróciłam do machania mojego powolnego ogaru. Tyle dobrego, że zanim przyszedł Dexter, zdołałam już większość skończyć. Zerknęłam kątem oka na zdjęcia Fomy.
– Nie trza – odparłam z uśmiechem. – Praktycznie kończę, jeszcze chłopaków muszę pogonić żeby mi popodpisywali to wszystko. – Machnęłam ręką wskazując na stosik dziwnych papierzysk różnej wielkości. – No i ogarnąć jak ująć potrzebę wymiany wszystkich szyb w bilansie. – Zmarszczyłam brwi.

Uśmiechnąłem się, znowu przenosząc wzrok na ekran komputera. Wypuściłem powietrze z płuc. Ostatnie zdjęcie zostało w końcu obrobione. "Zapisz". Ta dam, koniec, dziękuję, dziękuję. Teraz czas na poważną rozmowę. Odchrząknąłem i spojrzałem się zatroskanym wzrokiem na Heather.
– Heather... – szepnąłem, pochylając się w jej kierunku. – Co się dzieje?

Ostatnie podpisy, ostatnie uzupełnienia, ostatni papierek powędrował do kupki tych "już zrobionych", więc odetchnęłam z ulgą, rozluźniając się. Wypiłam herbatę do końca, biorąc kolejną kosteczkę czekolady. Zerknęłam z ukosu na Fomę.
– Foma, uwielbiam cię, ale po prostu jestem zmęczona. Potrzebuję się wyspać, potrzebuję się ogarnąć i potrzebuję pomyśleć.

Odchyliłem się do tyłu, dalej patrząc na nią z troską wymalowaną na twarzy. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się lekko.
– Rozumiem – szepnąłem. – Gdyby coś się działo, to mów, dobrze? Zawsze.
Miejmy nadzieję, że podłapała drobną sugestię w moim głosie, by kontynuowała.

– Foma, jesteś cudowny. – Wskazałam na całe osprzętowanie i ekwipunek. –  Ale przeżyłam pięć lat z Jamesem i Dexterem. Te manipulacyjne gierki próbowali ćwiczyć od dziecka – prychnęłam z rozbawieniem. – Zaskoczyło mnie natomiast to, że w końcu dotarłeś do tego ciołka.

Odwzajemniłem śmiech.
– Może i są doskonali w tych gierkach, ale w tego typu sytuacjach są bezradni i zagubieni jak ślepe kocięta. – Pokręciłem głową, uśmiechając się. – Serio, nie zapomnę nigdy miny biednego Dextera, gdy się dowiedziałem, że nawet z tobą nie gadał. Lub robił to bardzo nieumiejętnie i wkurwiająco. – Przewróciłem oczami. - Sam nie wiem, jak to zrobiłem. Wydaje mi się, że on też nie wie. To było aż tak widać? No wiesz, że...
Zarumieniłem się.

– O, tu muszę przyznać ci rację. –  Przytaknęłam. –  I nie zrobiłeś mi zdjęcia?! Wstydź się! – prychnęłam. – Foma, jestem empatą – przypomniałam mu, przewracając oczami. – Podejrzewam, że czułam was, zanim wyście się w ogóle zorientowali. – Wzruszyłam ramionami. – Ale to dobrze. Macie w sobie szczerość. I wasze uczucia są naprawdę piękne, wiesz? Rzadko takie się spotyka. Zazwyczaj ludzkie emocje są poszarpane, zabrudzone lub szare.

– Obiecuję ci na swoją głowę, że następnym razem dostaniesz ich przynajmniej dziesięć. – Poklepałem się po klatce piersiowej. Uśmiechnąłem się, myśląc o chłopaku. – To zdecydowanie dobrze. Bardzo dobrze. Cieszę się. On jest... tak cholernie piękny i ciekawy, nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Zapiera mi dech w piersi. On... Chodzące arcydzieło... – Zamknąłem oczy, dalej się uśmiechając.

– Trzymam za słowo – powiedziałam, składając papiery na równy stosik. – Dyskretnie szepnę, że najwyraźniej macie podobne opinie o sobie nawzajem – parsknęłam, biorąc kolejną kosteczkę czekolady.

Zarumieniłem się, przenosząc wzrok na blat stołu i zaczynając stukać o niego palcem. Ćwierćnuty.
– Cieszę się – mruknąłem. – Heather... Jakby ta dwójka idiotów się nie zachowywała, to serio się martwią. A zresztą, pewnie o tym wiesz.

Och, te rumieńce zdecydowanie były słodkie.
– Wiem – prychnęłam. – Ale to nie zmienia faktu, że im obojgu coś odwaliło. Dexter przyszedł z kocem. Z kocem. – Zrobiłam niezbyt przemyślany ruch dłonią. – Choć to pewnie twój pomysł, którego nie rozumiem. A James się rzuca, zamiast odpuścić. Ja po prostu chcę spać – jęknęłam. – Nie rozumiem czemu, nie chcą przyjąć tego do wiadomości. James zaczyna, więc odpowiadam. Dlaczego ta rozmowa toczy się ze mną a nie z nim? – spytałam.

Podniosłem ręce w obronnym geście. Wolniej, spokojniej, wyrozumialej, byle by nie atakować, a współpracować.
– Czyli Jamesowi coś odwala? – zapytałem, poważniejąc w ciągu kilku sekund. – Ok. Mam go ochrzanić, dowiedzieć się, co mu odwaliło i z nim pogadać? Ah, no i zmusić Dextera do pomocy przy papierach? Obiecuję ci, że akurat na to sposób się znajdzie.

Jęknęłam głośno, podsuwając mu pod nos tabliczkę czekolady.
– Sama tyć nie będę – zastrzegłam. – Wam wszystkim odwala. – Przewróciłam oczami. – Daj mi po prostu tydzień, Foma. Dostanę swoje blokery, wyśpię się i będę jak nowo narodzona. Nie trzeba, samo mu przejdzie. Ale jakbyś zagarnął ich obu do roboty, to będę wdzięczna. Duet dupków, dostają praktycznie tylko do podpisania materiały, a i tak stoją z robotą – prychnęłam. – Potrzebuję ich do potwierdzenia autentyczności wpisów.

Uśmiechnąłem się i wziąłem kostkę czekolady.
– Jeżeli chodzi o kobiety, mężczyznom zawsze odwala. – Mrugnąłem do niej. – Niezależnie od ich orientacji. Do roboty bardzo chętnie ich zagarnę, nie powinienem mieć z tym problemu – stwierdziłem. – Tak, określenie "dupki" idealnie do nich pasuje, przestałem już liczyć, ile razy przezwałem tak Dextera w myślach – zgodziłem się z dziewczyną.

– Dzięki – odparłam, samemu kradnąc kostkę czekolady. – Wiesz, że Dexter zawsze był świrnięty? – spytałam. – W sumie miałam chyba dziesięć lat jak mnie przywieźli do ośrodka. James był dupkiem, ale wszyscy go lubili. Za to Dexter chodził za ludźmi i ich analizował na głos – parsknęłam śmiechem. – Przyniosę ci kiedyś jego zdjęcia, zdecydowanie.

– Masz jego zdjęcia, jak był mały? – zapytałem się, niedowierzając. – Boże, muszę je zobaczyć! – Parsknąłem głośnym śmiechem. – Co do analizowania ludzi, zauważyłem. Mam wrażenie, że nigdy nie przestaje, cały czas studiuje innych tymi swoimi cholernie pięknymi oczami... – rozmarzyłem się na chwilę. – Byliście w jakimś ośrodku? – Zmarszczyłem brwi zaciekawiony tematem.

Parsknęłam śmiechem.
– Oczywiście, całe mnóstwo. Przyniosę ci jej jutro. – Posłałam mu oczko. – I nigdy nie przestawał – poparłam go, śmiejąc się, gdy zobaczyłam rozmarzone spojrzenie chłopaka. – Dwa lata w ośrodku obok Nervil, znaczy jak przyjechałam, James i Dexter już tam byli. – Wzruszyłam ramionami. – Potem wracaliśmy co jakiś czas, jeździliśmy ze sobą na wakacje. Dzieciaków w naszym wieku nie było, więc jakoś samo wyszło.

Pokiwałem głową.
– Masz jeszcze jakieś ciekawe historie z jego życia? – Parsknąłem śmiechem. – Mały Dexter, ojoj... – Położyłem głowę na stole, uśmiechając się jak głupi. – Zawsze taki hej do przodu, jestem bardzo poważną osobą?

– Całe mnóstwo. Zawsze, odkąd go znam, nosił marynarkę. Strofował siostry, doprowadzał do szału personel i uwielbiał koty. 


– Uwielbiał koty, mówisz? – mruknąłem. – To już znam powód jego zachwytu nade mną. Nic dziwnego, że doprowadzał personel do szału. Kogo nie doprowadza. – Parsknąłem śmiechem. – Przystojny drań.

– O, to mało powiedziane. Pielęgniarki i adeptki zwiewały na jego widok, gdzie pieprz rośnie – roześmiałam się. – A do kotów miał słabość. Przytargał raz przetrąconą kotkę, która potem się okociła. Byli wściekli, zwierzęta były zakazane. Dexter poszedł i programował wszystkich po kolei, byle tylko nie wyrzucali pchlarzy. Uwierzysz, że byłam dwa lata młodsza, ale wyższa od niego? – Roześmiałam się ponownie. – Wystrzelił dopiero, jak miał czternaście lat. 

– Serio? Postrach każdej żyjącej istoty. – Pokręciłem głową. – A mnie cały czas nazywa kurduplem, dupek jeden. – Pochyliłem się nad stołem, nie chcąc, by żadne słowo mnie ominęło.

Prychnęłam.
– Podłapał to od Jamesa, dopiero rok temu Dexter go w końcu przerósł i ewoluował z Kurdupla w Gówniarza. W sumie, co tam jeszcze? Naśmiewał się z moich i Jamesa jasnych włosów, ale w końcu farbnął się po cichu sam na blond. Możesz sobie wyobrazić jak tragicznie wyglądało to na jego czerni. 

– Tylko nie mów, że on cały czas rośnie. – Spojrzałem się na dziewczynę załamany. – O nie! – Wybuchnąłem głośnym śmiechem. – Dexter blondynem? Proszę, powiedz, że gdzieś masz zdjęcia!
Spojrzałem na zegarek. Powoli zbliżała się dwudziesta. Szkoda, posłuchałbym jeszcze.
– Obiecałem mu, że o dwudziestej będę w pokoju. – Uśmiechnąłem się przepraszająco. – Ale musimy się kiedyś umówić, chętnie posłucham o nim innych ciekawostek. No i nie zapomnij zdjęć! – Mrugnąłem do dziewczyny, biorąc komputer. – Masz gwarancję, Dexter jutro ruszy swój piękny tyłek i podpisze wszystko co trzeba, a zrobi to razem z Jamesem. A ty poczytaj jakąś książkę i odpocznij. – Uśmiechnąłem się. – Miłej nocy!

Uśmiechnęłam się złośliwie.
– Caaaały czas. I chyba James ma, możesz go jeszcze poprosić. Dzięki. – Kilka minut później Fomy już nie było, a ja zerknęłam na stos nieodebranych połączeń na moim telefonie. Komórka wylądowała za oknem, podczas gdy sama zabrałam się za poszukiwania miotły i szufelki. Kiedy nabrałam nawyku mamienia wszystkich jak Dexter? Zerknęłam za okno, oddychają głęboko. Niektóre sprawy muszą poczekać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis