sobota, 28 lipca 2018

Niby nic [73]

Parsknął wyjątkowo melodyjnym jak na siebie śmiechem, a ja odpowiedziałem mu tym samym, bo dlaczego by nie? Uścisnąłem trochę mocniej palce chłopaka, upewniając się, że jeszcze nigdzie nie uciekł.
— Chyba nie mam albo nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jak mam być szczery — odpowiedział cicho, na co przewróciłem oczami i prychnąłem, bo przecież tak nie wolno. Trzeba było odpowiedzieć na pytanie, tak? — Nie wiem. Koale? Buldogi francuskie? Shiba Inu? Lori. O borze, lori są urocze. Nie lubię wybierać, wszystkie są cudowne. A może sowy? Uwielbiam sowy — szepnął, krzywiąc się niemiłosiernie, jakbym torturował go tym jakże okropnym pytaniem. Teraz przynajmniej byliśmy kwita. — Która pora roku?
Westchnąłem cicho, odchylając głowę do tyłu i warcząc z udawanym oburzeniem, bo te pytania naprawdę zaczynały robić się cholernie trudne.
— Uwielbiam złotą jesień, ale jako że taka nie istnieje, bo zawsze jest mokro, leje i w dodatku robi się to okropne błoto, to zdecydowanie wiosna — oświadczyłem stanowczo, podciągając się przy okazji trochę do góry. — Twoje urodziny? — zapytałem i pochyliłem się troszeczkę nad nim, chuchając w niebieskie włosy i uśmiechając się, gdy tylko się poruszyły.
Nie było wcale tak późno, a ja już odchodziłem od zmysłów, daj Stwórco, żebym do końca tej rozmowy nie stał się małpką, która śmieje się z osoby poruszającej palcem i mówiącej "arr".
A to była naprawdę możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis