sobota, 28 lipca 2018

(Nie) Wiem że mnie podglądasz [20]

A Yamir chyba już wybrał, zdecydowanie wolał użerać się z moim adoratorem, niż zostawić mnie na jego pastwę, sądząc po tym zdecydowanym ruchu do przodu oraz postawieniu swoich nóg na podłodze, jakby już mógł ruszać. No cóż.
— Nazywam się Yamir Madan Kumar, a nie Nivan Oakley, żeby się kitrać po krzakach — parsknął, na co ponownie przewróciłam oczami, bo tak, tu musiałam przyznać mu rację, chowanie się i udawanie, że ciebie nie ma, zdecydowanie bardziej pasowało do niebieskowłosego. Yamira za to widziałam w długim płaszczu i okularach przeciwsłonecznych w ulewie. — Jak będzie miał wąty, to powiesz, że jestem twoim kuzynem, ciotką, wujkiem, piętnastą wodą po kisielu, czy tam kolegą gejem, co za problem, Karmo — dodał jeszcze, parskając cichym śmiechem.
Zawiązałam wszystko, co zawiązać miałam, poprawiłam kardigan i koszulkę, rozczesałam jeszcze ostatni raz włosy, które ostatecznie i tak pewnie zaczną żyć własnym życiem, mając na uwadze aktualne ulewy, no i chwyciłam za torbę.
Zastukałam obcasem w podłogę.
— A więc w drogę, bo teraz już zdecydowanie jestem spóźniona, a jeżeli już, to kuzyn. Dwunastego stopnia. Może jedenastego — stwierdziłam, uśmiechając się pod nosem, gdy chwytałam za parasolkę, bo i ta mogła mi, a teraz raczej nam się przydać. — I żadnego gadania, że ty nie pozwalasz, że ci się nie podoba i że nie ma opcji, że pozwolisz na taki związek. I nie wynajmujesz Nivana, by go nastraszył, nie ma opcji — dodałam jeszcze naprędce, otwierając drzwi.
Losie, mam nadzieję, że bawisz się doskonale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis