sobota, 28 lipca 2018

Niby nic [71]

I złapał mnie za dłoń, ba, prawie zmiażdżył moje dosyć szczupłe palce, a ja skrzywiłem się ponownie, bo co to za wredna menda była, tak atakować, a teraz jeszcze się bronić. Przecież tak nie wolno, prawda?
— A istnieją cynamonowe? Jak są cynamonowe, to pewnie cynamonowe — wymruczał, na co parsknąłem śmiechem i pokiwałem głową, bo przecież i takie by się znalazły. W końcu podobno nawet trzydzieści smaków by się znalazło. Albo trzydzieści jeden, sam już nie pamiętam, co matka mi za bzdury do głowy wbijała w dzieciństwie.
Westchnąłem z ulgą, gdy ostatecznie puścił moje palce wolno, a następnie zaplótł je ze swoimi. Drobny gest, a naprawdę cieszył swoją delikatnością, jakimkolwiek przemyconym uczuciem. Bo przecież coś się za nim znajdowało, prawda?
W ogóle cała nasza relacja opierała się właśnie na takich małych czułościach, dotyku drugiej osoby. I mi to chyba pasowało. Żadnych przysiąg, żadnych obietnic czy słodkich słówek, a ciepła skóra tego drugiego, delikatne palce z uwagą muskające każdy centymetr kwadratowy naszych ciał. Tak, zdecydowanie to lubiłem.
— A jak nie cynamonowe, to czekoladowe. Albo cytrynowe. Nie wiem, za dużo i za smacznie — jęknął, a ja ponownie parsknąłem śmiechem. — Ukochana piosenka?
Zerknąłem na chłopaka z przerażeniem, bo przecież jakim cudem miałem podać mu tytuł tylko jednej piosenki.
— Tylko jedna? — zapytałem z nadzieją w głosie, choć odpowiedź była oczywista. Zmarszczyłem czoło, zastanawiając się dłuższą chwilę. — Chyba Everybody Wants to Rule... Nie, czekaj, poprawka. Stayin’ Alive Bee Geesów. Albo nie. Mogę podać dwie? Oczywiście, że mogę. September od Earth, Wind and Fire, Mister Blue Sky i I Just Died In Your Arms. Tak, wiem, że to były trzy, Oakley, ale nie zabronisz mi — podsumowałem z szerokim i dumnym uśmiechem na twarzy. — Kolejne nic nieznaczące pytanie, ulubione zwierzę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis