środa, 11 lipca 2018

Niby nic [7]

Pokiwał głową i westchnął ciężko, a ja chyba znowu spierdoliłem.
Brawo, Walsh, idzie ci coraz lepiej.
Otworzył opakowanie okularów ustami (przysięgam, było to naprawdę przyjemne doświadczenie dla moich oczu i mógłbym obserwować tę czynność godzinami, jakkolwiek dziwny "fetysz" to nie był), po czym wsunął je sobie na nos, a ja musiałem stwierdzić, że naprawdę dobrze w nich wyglądał, podkreślały jeszcze bardziej niebieskie oczy, czy nawet kształt twarzy. Uśmiechnąłem się, tym razem szczerze, i oparłem się mocniej na lewej nodze.
— Tak, Nivan Oakley sekretareczką, Walsh — rzucił oschle i, tak jak myślałem, ta rozmowa poszła w nieodpowiednią stronę. — To dobrze, że nic poważniejszego się nie stało. Mimo wszystko nie mam zamiaru potem płacić odszkodowania i robić ci chłodnych okładów. A teraz przepraszam, ale sekretareczka musi donieść pieprzone świstki.
No i bez żadnego całusa na pożegnanie (nie żebym na to liczył), odwrócił się na pięcie, by powrócić do swoich spraw. Odchrząknąłem głośno, dalej nie ruszając się z miejsca.
— Ej, Nivan! — krzyknąłem w jego kierunku. — Może ci pomóc w czymś, nawet w zaniesieniu tej sterty papierów, bo zaraz znowu ci polecą na podłogę? — zaproponowałem, po czym stwierdziłem, że jednak wypadałoby do niego podejść. — I naprawdę dobrze — doskonale, idealnie, och, błagam — ci w tych okularach, nie wiem, dlaczego ich tak unikasz, jeżeli mam być szczery.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis