piątek, 27 lipca 2018

Niby nic [69]

Uśmiechał się, zamykał oczy, a do tego wszystkiego brakowało mi tylko niskiego mruczenia, wyciągania się pod moją dłonią oraz delikatnego drżenia, jak u najprawdziwszego kota. Tak samo jak on, już ostatecznie zgniotłem swojego papierosa, rozstając się z nim dosyć niechętnie.
— Na moje szczęście nie — szepnął, podczas gdy ja dalej stukałem palcami o wyjątkowo ciepłą skórę. — Czy powinienem teraz spytać, a ty? Prawdopodobnie tak, prawda? — zapytał, na co od razu parsknąłem śmiechem i pokiwałem głową. Opuszki przeszły trochę wyżej, na żuchwę chłopaka. — Jaki jest twój ulubiony kolor? — dodał jeszcze i odchylił głowę, jakby skuszony moim ruchem dłoni.
Przeliczyłem się jednak, bo chwilę później wyciągnął swoją, a palcami przejechał po mojej szczęce, a jeszcze wcześniej, jakby zupełnym przypadkiem, choć znałem ten błysk w oku, zahaczył o szyję, przez co od razu uciekłem lekko w bok i syknąłem, nieznacznie krzywiąc się.
Nieładnie, Oakley.
— Modry — mruknąłem krótko, ostatecznie wracając na swoje miejsce, wolno i niezbyt ufnie, bo w końcu w każdej chwili mógł mnie zaatakować, prawda? — Twój ulubiony smak lodów? — odbiłem szybko piłeczkę, przy okazji, tak samo przypadkowo jak on, zahaczając palcami o jego szyję.
Bo przecież nie mogłem być dłużny, co to, to nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis