środa, 25 lipca 2018

Niby nic [59]

Warczał, jęczał, kręcił się i w ogóle cały był w rozsypce, prawdopodobnie tak jak ja. Bo przecież też zacząłem powarkiwać i jęczeć, a oddech niebezpiecznie przyspieszał, wraz z tętnem.
Dwa cholerne agresory.
— Nie wiem, kurwa — jęknął, przekręcając głowę na bok i spoglądając na mnie, a ja przewróciłem oczami. — Cokolwiek, co-okolwiek.
Wysunął poduszkę spod twarzy, po czym wymruczał coś jeszcze pod nosem, raczej leniwie i bardzo dobrze, przynajmniej nie wszystko było przepełnione złością i wrogim nastawieniem.
Odchrząknąłem, podnosząc się delikatnie z bioder chłopaka, przez co jednak musiałem ponownie się nad nim nachylić, tym razem swój ciężar opierając na łokciach. Musnąłem nosem kręgosłup, czerpiąc z tego dziwną przyjemność.
— Oakley, jeżeli chciałbyś przejąć pałeczkę, po prostu mi to powiedz, ok? — mruknąłem, powoli i leniwie unosząc powieki, jakby z nonszalancją, w stylu "nic mnie nie obchodzi, rób co chcesz", nawet jeżeli mijało się to z prawdą. — Możesz zrobić, co chcesz. Znaczy, bez przesady, nie chcę wylądować martwy, ale... — szepnąłem z chrypą, więc szybko odchrząknąłem, przy okazji zsuwając się na bok — na dużo mogę pozwolić. Oczywiście, jeżeli tylko chcesz — stwierdziłem i posłałem Oakleyowi zachęcający uśmiech, podczas gdy ten dalej piorunował mnie tym spojrzeniem ładnych, błękitnych oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis