środa, 25 lipca 2018

(Nie) Wiem że mnie podglądasz [10]

No i wstał, ba, wręcz się rzucił, by wyrwać, a raczej odebrać mi to małe urządzonko z dłoni, a następnie zwinnie przerzucić je na łóżko, na co tylko mogłam pokręcić głową oraz uśmiechnąć się nikle, gdy ten ponownie powrócił wzrokiem na moją twarz.
A złote oczy, choć były tak miłe i ciepłe, to wyjątkowo paliły każdy skrawek skóry.
— Jakie bez sensu, jak ma pokochać, to poczeka — stwierdził, a ja z każdym tego typu zdaniem coraz bardziej umierałam gdzieś w środku, bo to wszystko w moim przypadku nie spełniło się na razie ani razu. Złośliwości losu, tak? Może jednak gdzieś na ulicy przebiegł przede mną czarny kot lub przeszłam pod drabiną? — Odstrzelimy cię i do tego będziesz miała wejście smoka, jak coś, to powiesz, że upierdliwy Hindus zjadł ci sukienkę, czy coś — powiedział, a ja nawet parsknęłam śmiechem, wyjątkowo trochę weselszym. — To jak, przymierzasz ten crop top?
Pokiwałam głową, wzruszając ramionami i podchodząc do łóżka, by wziąć koszulkę w swoje dłonie.
— Na to wychodzi — mruknęłam i obróciłam się plecami do Hindusa, by pospiesznie się przebrać.
Szybkie rozpięcie guzików oraz ściągnięcie koszuli i zwinne naciągnięcie na siebie bordowej koszulki. Obróciłam się w kierunku Yamira i rozłożyłam ręce, oczekując werdyktu, bo to przecież on miał być moim dzisiejszym stylistą.
— I co na to powiesz, ty mój Law Roachu? — zapytałam, opierając się dłonią o swoje biodro. Podeszłam bliżej niego i ukucnęłam, by jeszcze trochę pogrzebać w szafie. — Jakiś kardigan powinien wisieć tak mniej-więcej... czwarty wieszak od lewej. I buty, jakie buty, Yamir? Botki? — mruknęłam, przekręcając głowę w bok, by móc na niego spojrzeć kątem oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis