środa, 25 lipca 2018

Niby nic [57]

I po prostu, bez gadania, ani jednego słowa i tak dalej, odwrócił się na brzuch, wciskając swoją twarz w poduszkę. Westchnąłem cicho, wchodząc na chłopaka i lokując się na jego biodrach, po czym pochyliłem się lekko, chuchając na ciepłą skórę.
Bo w końcu był taki gorący, a przecież tak łatwo się oparzyć, prawda?
Westchnąłem cicho, wypuszczając nosem powietrze, które ponownie uderzyło w kark chłopaka. Zadrżał, a mi pozostawało tylko uśmiechnąć się i przy okazji parsknąć ciepłym śmiechem oraz zastukać rytmicznie palcami w jego bark, chcąc, aby choć trochę się rozluźnił, bo miałem wrażenie, że nabrał w siebie tylko najwięcej powietrza jak tylko się dało, ale już go nie wypuścił i za chwilę miał stracić przytomność.
— Oakley, rozluźnij się, ładnie proszę — szepnąłem, a następnie przyłożyłem usta do karku chłopaka i zamruczałem, jakbym chciał, by jego skóra zadrżała, cały on zadrżał, ten jeszcze jeden, może i ostatni raz, nim wszystko spierdolę.
Bo przecież akurat to potrafiłem robić najlepiej, prawda?
— Nie wygodniej byłoby ci bez okalarów? — zapytałem, po chwili wyłapując swoje przejęzyczenie, przez co podniosłem się gwałtownie do góry i odchrząknąłem, parskając nerwowym śmiechem. — Okularów. O-ku-la-rów — poprawiłem się szybko, dłonią przejeżdżając przez swoje włosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis