wtorek, 24 lipca 2018

Niby nic [45]

Każde westchnięcie cieszyło, tak samo jak jęk, czy nagłe wzięcie gwałtownego oddechu. Cieszyły wszystkie drgnięcia, odchylenia głowy do tyłu i wypchania klatki piersiowej do góry, gdy ustami zahaczyłem o skórę bliżej penisa chłopaka.
W sumie to chyba w pewnym momencie tych naszych schadzek się do niego przywiązałem. Wystarczająco mocno, to mogę zapewnić. Bo może byliśmy dla siebie jedynymi osobami, które swój wolny czas poświęcały na tę drugą osobę, chwile czułości i ciepła bijącego od skóry (zwłaszcza tej Oakleya, przysięgam, prawdopodobnie gdybym wylał na niego kubek wody to po chwili unosiłaby się z niego para).
Taki mały, czasami nieporadny, parujący smok.
Ponownie parsknąłem cichym śmiechem, pewnie wprawiając chłopaka pode mną w małe zakłopotanie. Podciągnąłem się trochę do góry, chcąc spojrzeć na jego twarz, na której malowało się niezrozumienie na temat mojego wyjątkowo dobrego humoru.
A przy okazji poruszyć biodrami, gdy tylko znalazły się na wysokości tych niebieskowłosego.
— Ktoś ci kiedyś powiedział, że przypominasz smoka? — mruknąłem, zębami zahaczając o płatek jego ucha. — Może nie takiego groźnego z ostrymi pazurami, ale takiego… milszego — stwierdziłem, marszcząc czoło, bo w sumie dlaczego ja to wszystko mu mówiłem i co we mnie wstąpiło.
Przecież to i tak miał być tylko seks, nawet jeżeli oboje zaczynaliśmy się przywiązywać. Ale to przecież normalna, ludzka reakcja, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis