— Gdybym chciał warzywniak, to pytałbym cię o warzywniak, tymczasem chcę zjeść słodkiego i tuczącego. Jeśli nie wiesz, gdzie to jest, to powiedz, że nie wiesz, chociaż wyglądasz na taką, która powinna mieć o tym dość spore pojęcie. — No tak, bo przecież ja mam drewniane poczucie humoru, a wszyscy faceci w tej szkole mają mnie dosyć. Nie to, żebym narzekała, ale dlaczego nikt nie może podstawić mi pod nos ciepłej kluchy, supermiłego dla wszystkich (zwłaszcza dla mnie), chłopaczka? Czy ja naprawdę proszę o wiele?
On wciąż patrzył. Tylko patrzył. Dalej patrzył, nieprzerwanie. Takie rzeczy miejsca mieć nie powinny. Nigdy, bo nigdy nie powinnam topić się w oczach obcego faceta. A tymczasem właśnie to ma miejsce.
Uśmiechał się dosyć wrednie, ale wciąż patrzył. Nigdy nie widziałam człowieka, który tak patrzył na rozmówcę. Nie czułam się zbyt dobrze, co na pewno było widać na pierwszy rzut oka, jednakże na mojej twarzy też zagościł uśmiech, chociaż dość fałszywy.
— Mogę cię zaprowadzić do najbliższej cukierni. Jadłam w niej dwa razy, jedzenie dość smaczne, tylko nie wiem, czy jest „dobra”, jak to określiłeś... — powiedziałam szybko, jak zwykle to bywa podczas rozmów z innymi ludźmi. Oby tylko zrozumiał za pierwszym razem. Naprawdę nie miałam ochoty na powtarzanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz