Zadowolona z Amiga pogładziłam szaliczek i ścisnęłam frędzle, które w odpowiedzi również zacisnęły się na moich palcach. Wallie kręcił się, ocierając się o moją skórę i łaskocząc mnie, na co dźgnęłam kręcącego się smoczka. Może powinnam cyrk założyć? Albo jakieś występy uliczne urządzać? Zanotować, kiedyś rozważyć, a teraz wrócić do rzeczywistości.
— Dziękuję pięknie — powiedział, obracając się w moją stronę, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Dygnęłam, owijając ponownie ramiona szalikiem i naciągnęłam czapkę na uszy, odwzajemniając wyszczerz. — A skusić się skuszę na wszystkie propozycje, o ile problemu nie sprawię, oczywiście. Herbata brzmi pokrzepiająco, szczególnie że i ręce w pewnym momencie przestałem czuć. — Zmarszczyłam zmartwiona brwi, a moje usta mimowolnie ułożyły się w niezadowolonym grymasie.
— Naprawdę nikt cię nie zauważył? Ile tu siedziałeś na mrozie? — spytałam, nie umiejąc powstrzymać niezadowolenia w swoim głosie i powoli ruszyłam w stronę akademika. Swoją drogą chyba powinnam zacząć urządzać cotygodniowe herbatki w swoim i zapraszać wszystkich. Brzmi jak dobry plan. Zobaczymy, jak będzie z wykonaniem.
Skorzystawszy z windy, na szczęście tym razem działała prawidłowo i nie trzeba było latać do pana woźnego, znaleźliśmy się na ostatnim piętrze, a potem w Pokoju Promienia. Gdy weszliśmy, z góry koców wychyliła się głowa Vladdy’ego, którego wzrok automatycznie poleciał do Hope’a, a potem przeniósł go na mnie, delikatnie mrużąc swoje szklane ślepia.
— Poszerzasz swoje Stowarzyszenie Szalonego Kapelusznika? — Wzruszyłam ramionami, rozkładając je, jakby miało to powiedzieć: „Jestem niewinna, nie wiem, o czym mówisz?”
— Rozgość się. Masz jakiś ulubiony rodzaj herbaty? — rzuciłam w stronę jasnowłosego, a Vladdy prychnął głośno, na powrót zanurzając się w swoim ciepłym królestwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz