środa, 6 czerwca 2018

Nasza zima zła [4]

Chyba trochę wiedziałem, że na moje pytanie zareaguje delikatnym uśmiechem i zdecydowanie to miałem w zamiarach, a gdy moje przypuszczenia okazały się trafne, również buchnąłem radosnym chichotem.
— Nie, drogi towarzyszu. To akurat przypadki. Chociaż kto wie? Może jestem twym aniołem stróżem, który ma cię wyciągać z tarapatów? — zapytała nadzwyczajnie poważnym tonem, ustawiając się tuż za mną. Słyszałem jakąś szamotaninę, ruch materiału. — Co powiesz na herbatę? Wyglądasz na zmarzniętego, a o tej porze roku łatwo o przeziębienie, więc lepiej się rozgrzać. A potem zapraszam do ulepienia bałwana, jeżeli masz ochotę, bo mój pluszowy przyjaciel mnie zbluzgał. Acz myślę, że swój wkład w tym miało rzucenie w niego śnieżką. — Śmiała się, ciągle mówiła, potok słów był coraz szerszy i coraz szybszy, a ja nawet lubiłem ten stan, gdy ciągle coś mamrotała, ciągle jakoś zagadywała człowieka, do tego tematami, które przywodziły na myśl jedynie pozytywne odczucia. Troska, zabawa i odrobina nadnaturalności, czyżby właśnie to były główne wartości w życiu Pelagoniji?
— Może nie dostałam mięśni, ale mam żywy szalik — rzuciła, gdy poczułem kilka szarpnięć, a następnie zostałem wyrwany z zaspy. Parsknąłem śmiechem. Tak, zdecydowanie nadnaturalność. Gadający pluszak, co jakoś już zdążyłem wyłapać i żywy szalik, towarzystwo do najzwyczajniejszych nie należało, ale czy była to wada? Wręcz przeciwnie.
— Dziękuję pięknie — rzuciłem, obracając się w stronę dziewczyny i uśmiechając szeroko, tak ładnie, jak tylko potrafiłem. — A skusić się skuszę na wszystkie propozycje, o ile problemu nie sprawię, oczywiście. Herbata brzmi pokrzepiająco, szczególnie że i ręce w pewnym momencie przestałem czuć — parsknąłem cicho.
A bałwana już dawno nie lepiłem.
Zaprawdę zabawnym widokiem były osadzające się na włosach płatki śniegu, które wraz ze wtargnięciem na teren kosmyków zaraz znikały, wtapiając się kolorystycznie. Zaciągnąłem mocniej czapkę na uszy i poprawiłem szalik, bo za kołnierz powpadało mi trochę chłodnego puchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis