wtorek, 5 czerwca 2018

Czy już jestem Ofelią? [2]

I zagarnął mnie do siebie, przy okazji zamykając za nami drzwi, i przyciągnął, i przytulił, i, och, jak mi tego brakowało, nawet jeżeli Hopecraft nie był ani moim bratem, ani Nivanem, ani którymś z moich rodziców. Po prostu choć był i to na razie zupełnie mi wystarczało, w tamtej sytuacji nie wymagałam więcej, ba, nie wymagałam dosłownie nic oprócz poklepania po pleckach i powiedzenia, że będzie dobrze, bo sama już nie do końca radziłam sobie z tym wszystkim.
— Wanda, Wanda — mruknął, zaczynając jakąkolwiek wymianę zdań, bo przez ostatnie minuty po prostu kołysałam się w jego ramionach, nie zwracając uwagi na otoczenie. — Co ci się stało, co się w ogóle stało, co się dzieje? — zapytał i powoli popchnął mnie w stronę łóżka, byśmy mogli choć trochę wygodniej się ułożyć, czy, jakkolwiek to brzmi, ryczeć.
Była to dobra decyzja, bo nogi zdecydowanie za bardzo mi drżały. Tak jak ręce. I oddech.
A serce za szybko biło.
— I przepraszam za ręce, wypiorę ci później sukienkę i dziękuję za maść, przysięgam, że użyję, ale o co, serio, chodzi? — dodał, poklepując mnie po plecach — Nie musisz odpowiadać, starczy imię, kogo mam wykastrować, da się zrobić, już ja drania załatwię, który to? Jakieś kłopoty z Nivanem? Ktoś ci dokuczał? Wanda, Wandziu, halo, spójrz na mnie, co się dzieje?
Och, po co ja w ogóle tu się pojawiłam, po co ja przyniosłam mu tę pieprzoną maść, po co ja ją zaczęłam robić.
Westchnęłam głośno, odsuwając się od chłopaka i próbując uspokoić drżący oddech.
— Dużo — zaczęłam powoli, opuszczając wzrok i wbijając paznokcie w skórę. Zdecydowanie się denerwowałam. — Za dużo, jak na jeden raz. — Westchnęłam po raz kolejny, siadając prosto i odchrząknęłam. Przymknęłam na chwilę oczy, po czym spojrzałam chłop... może już mężczyźnie? Prosto w twarz z malującym się bólem we własnych tęczówkach. — Yamir jest z Renee. Chłopaki się kłócą. Foma się nie odzywa. Dostaję pogróżki, które są nierealne do spełnienia — wymieniłam po kolei i muszę przyznać, to wszystko tak źle nie brzmiało, gdy wypowiedziałam to na głos.
A jednak znowu wszystko poszło się jebać, a ja wróciłam do ryczenia, chowając twarz w swoich dłoniach.
— Czy ja w ogóle jestem komukolwiek potrzebna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis