Coś ścisnęło mnie w gardle, zwłaszcza gdy się zbliżył i po prostu mnie przytulił, twarz wtulając w moją szyję. Przez moment miałem wątpliwości, gdy objąłem go i ścisnąłem trzęsącymi się (tylko nieco) dłońmi, czy będę w stanie go puścić i zwyczajnie pozwolić odejść, ale to raczej przedstawiało się jako najlepsze wyjście z tej całej sytuacji. Utknęliśmy w związku, w którym byliśmy ze sobą bazując na trywialnych fundamentów, częściej orientując się w jego sferze seksualnej niż emocjonalnej. Cesarz świadkiem, że to była w szczególności moja wina, może w ogóle nie byłem gotowy, żeby rozważać jakąkolwiek relacje na takim poziomie.
A potem wyciągnął z mojej dłoni pudełeczko z pierścionkiem.
— Wykorzystaj to na kogoś wartego zachodu, błagam. — Przytaknąłem posłusznie głową, będąc pewien, że przypominam teraz (całkiem, kurwa, niepotrzebnie) skopanego szczeniaka. Wyciągnąłem tylko dłoń, kładąc ją na ramieniu Fomy i ściskając je, sam nie wiedziałem, co chciałem tym przekazać.
— Okey. — Uśmiechnąłem się słabo, nie wiedząc, kiedy mój umysł zredukował się do powtarzania w kółko tego słowa. Okey, okey, okey. Pierdolę, nic nie było okey. — Spróbuję. Miłego życia, Foma, zasługujesz na nie. Sensownego chłopaka, który będzie umiał rozmawiać. — Poszerzyłem nieco słaby uśmiech. W końcu on na to zasługiwał w szczególności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz