— Czy to wszystko miało kiedykolwiek sens — wydukał, a ja zbladlem na raz, bo dokładnie o to chodziło. Nawet jakbym wyciągnął pierścionek, wytłumaczył, przeprosił, niczego by to nie dało. My się chyba nawet w ogóle nie znaliśmy. Ulubiona muzyka. Kolory. Potrafiłem wymienić każdy pieprzyk na jego ciele z osobna, ale miałem wątpliwości, który kolor lubi najbardziej.
Kurwa.
— Jak bardzo się pospieszyliśmy, Dexter. Jak bardzo byliśmy pijani, że to wszystko jakoś zadziałało i się utrzymywało.
— Pijani szczęściem, Foma — odpowiedziałem z przekąsem, zanim westchnąłem, targając włosy. To nie była niczyja wina, więc nie powinien warczeć teraz i atakować w jakikolwiek sposób Fomę.
— Nie umiem rozmawiać — przypomniałem mu głucho, jakby doskonale sam nie doświadczył moich szkaradnych umiejętności toczenia rozmów o emocjach — ale jeżeli chcesz...
Tylko co? Nie mogłem z nim pojechać, moje miejsce było tutaj. Chyba Foma tego nawet nie chciał.
— Poczekam. Ile będzie trzeba. Może jeszcze nam się udać — powiedziałem głośno, wyraźnie, przerywając ciężką ciszę. Jeżeli tego chciał, nie mogłem zrobić czegokolwiek innego, jak tylko chłopaka wesprzeć. Cesarz świadkiem, że nigdy nie otrzymywał ode mnie wsparcia w wystarczającej ilości. Ani uwagi. Ani w sumie niczego, a Foma był wyjątkowy, jego śmiech lamał serca, oczy przypominały gwiazdy i nawet dusza wydawała się lśnić, jego umysł stawiałem na równi z własnym.
— Wrócisz? — wydukałem, zaraz kląc w myślach, bo brzmiałem zbyt żałośnie, patetycznie. — Znaczy, weź tyle czasu dla siebie, ile potrzebujesz. Odpoczynek ci się przyda po ciężkim roku pracy w samorządzie. Jestem pewien, że Mińsk ma jakąś wersję urlopu dziekańskiego, Heather coś wspominała. Potrzebujesz pomocy z pakowaniem się? Rozmawiałeś z Wandą? — paplałem bez przerwy, zająłem się byciem dawnym Davonem, decyzyjnym, konkretnym, chciałem wspierać decyzję chłopaka, ale prawda była taka, że w razie nastanie ciszy mógłbym się już tylko z żalu rozpłakać
Kurwa.
— Jak bardzo się pospieszyliśmy, Dexter. Jak bardzo byliśmy pijani, że to wszystko jakoś zadziałało i się utrzymywało.
— Pijani szczęściem, Foma — odpowiedziałem z przekąsem, zanim westchnąłem, targając włosy. To nie była niczyja wina, więc nie powinien warczeć teraz i atakować w jakikolwiek sposób Fomę.
— Nie umiem rozmawiać — przypomniałem mu głucho, jakby doskonale sam nie doświadczył moich szkaradnych umiejętności toczenia rozmów o emocjach — ale jeżeli chcesz...
Tylko co? Nie mogłem z nim pojechać, moje miejsce było tutaj. Chyba Foma tego nawet nie chciał.
— Poczekam. Ile będzie trzeba. Może jeszcze nam się udać — powiedziałem głośno, wyraźnie, przerywając ciężką ciszę. Jeżeli tego chciał, nie mogłem zrobić czegokolwiek innego, jak tylko chłopaka wesprzeć. Cesarz świadkiem, że nigdy nie otrzymywał ode mnie wsparcia w wystarczającej ilości. Ani uwagi. Ani w sumie niczego, a Foma był wyjątkowy, jego śmiech lamał serca, oczy przypominały gwiazdy i nawet dusza wydawała się lśnić, jego umysł stawiałem na równi z własnym.
— Wrócisz? — wydukałem, zaraz kląc w myślach, bo brzmiałem zbyt żałośnie, patetycznie. — Znaczy, weź tyle czasu dla siebie, ile potrzebujesz. Odpoczynek ci się przyda po ciężkim roku pracy w samorządzie. Jestem pewien, że Mińsk ma jakąś wersję urlopu dziekańskiego, Heather coś wspominała. Potrzebujesz pomocy z pakowaniem się? Rozmawiałeś z Wandą? — paplałem bez przerwy, zająłem się byciem dawnym Davonem, decyzyjnym, konkretnym, chciałem wspierać decyzję chłopaka, ale prawda była taka, że w razie nastanie ciszy mógłbym się już tylko z żalu rozpłakać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz