niedziela, 6 maja 2018

Zapadnijmy się wszyscy pod ziemię [7]

— Nie wiem, rodzina już chyba nawet nie robi sobie nadziei, że cokolwiek jeszcze ze mnie będzie pod tym względem. — Skrzywiłem się nieco, widząc rozmemłany wzrok dziewczyny, słysząc ciche westchnięcie i mogąc zaobserwować to dziwne zachowanie, pełne melancholii, nietypowej aury i czegoś, czego określić po prostu się nie dało. Albo dało, tylko ja za żadne skarby nie znałem tego odczucia. Tymczasem, gdy myślałem, dziewczyna dalej przypatrywała się małemu rysunkowi, który tkwił na jej nadgarstku. Niby nie chciałem się bliżej przyglądać, to przecież nie moja sprawa, ale ciekawski wzrok i tak padł na dłoń. Brwi poszybowały ku górze, widząc coś na kształt drzewa genealogicznego. — Młodszy brat zbiera wszystkie pochwały, ma zaledwie 10 lat, a już nieźle sobie radzi w szkole. Rodzice są z niego bardzo zadowoleni. — Znowu to spojrzenie. Dziwne, pełne niezadowolenia i znowu tego jednego pierwiastka, którego nie byłem w stanie za Chiny pojąć.
Uśmiechnąłem się mimowolnie.
— Może to po prostu nie jest to, co powinnaś robić? Los lubi płatać figle. Bratu gratulować tylko, a ty? Jest coś, co siedzi ci na myśli, czy może jednak chciałabyś w to czarowanie pędzić? — Złapałem szybko ogon i zacząłem bawić się kosmykami włosów.
Kurwa.
Wręcz czułem, jak uśmiech schodzi mi z twarzy wraz ze wspomnieniem pewnego jegomościa.
Bo nie będzie już kto mi warkoczyków pleść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis