niedziela, 6 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [4]

Paskudny, parszywy uśmieszek wykwitł na jego twarzy, przyprawiając mnie o skrajną potrzebę zawrócenia w najbliższą odnogę korytarza i czmychnięcia hen daleko w świat. Za blisko, zbyt daleko, zbyt wiele na raz, a przy tym za mało, bo Walsh jednak należał do tych interesujących przypadków, którym chciano się przyjrzeć, zbadać, zgłębić.
— Chłopak — rzucił luźno, uśmiechając się tylko szerzej. — Troszkę go rozjuszyłem, za bardzo, ale było przyjemnie. — Yhym, Hera w końcu troszku poużywała na młodej, hucznej parze, która jękami pobudziła parę osób z reszty pokojów na ich piętrze.. — Jak widzisz, stwierdziłem, aby zostać i poirytować jeszcze niektóre osobniki, kto mi zabroni. — Przewróciłam oczami, widząc jak prostuje się i jeszcze potęguje różnice w naszym wzroście. Pierdolony maniak atencji i wyższości.
— Oho, przepraszam, nie to chciałem zrobić, łapiąc ciebie za rękę. — Yhym, jasne, choć nie powiedziałam tego na głos. Chciał, nie chciał, czy to kiedykolwiek miało jakiekolwiek znaczenie? Zbyt dużo razy słyszałam tą wymówkę. Nawet nie drgnęłam, gdy podniósł moją dłoń, ale uciekający rękaw mundurka zdawał się być jeszcze bardziej niekomfortową rzeczą niż wcześniej.
Nienawidziłam być trzymana, ściskana, miętoszona, a już tym bardziej przez osoby wyższe i silniejsze ode mnie. Co innego pokazówka na przyjęciu z drobnym uściskiem jakiejś starej baby, a co innego uczucie mocnych, zgrabnych palców na nadgarstku.
— Też nie najlepszy dzień. — Jakbym nie zauważyła. Nie chciałam nerwowo wyrwać dłoni (chciałam, ale wyglądałoby to cholernie dziwnie), więc tylko złapałam rękę chłopaka drugą dłonią, ściskając nerwowo i oswobadzając się. — Trzeba to schłodzić. Co do bycia spokojną, jakoś mi się nie wydaję, spoglądając na tę twoją zapuchniętą buźkę i czerwone oczka. I błagam, nie rób sobie haluksów w tak młodym wieku, kochanie, wysoka jesteś wystarczająco, nogi masz ładne, obcasy ok, ale nie dwudziesto centymetrowe.
— Nie trzeba, mam maść odpowiednią w pokoju — odmruknęłam spokojnie, oddychając głęboko, na powrót pozwalając sobie dryftować. Niczego nie zauważył, niczego nie dostrzegł, mogłem z powrotem grać wszystko zgodnie z planem. Bez żadnych słabości w końcu, nie u Ophelionów. — Poza tym, chcesz być piękną, musisz cierpieć. Wy sobie włożycie surducik, naoliwicie wąsa w typie Hopecrafta, wyperfumicie się szczurzym potem i jesteście załatwieni, wiesz ile zajmuje poprawne ułożenie tych włosów według ostatniego krzyku mody? — Prychnęłam na koniec przekornie, choć w moje słowa wkradła się szydera podszyta czystym rozbawieniem. — Rozumiem, że Adamki mają mniejsze problemy ze znalezieniem odpowiedniego środka rozładowania emocjonalnego niż przeciętna jednostka, ale wybacz, idę poszukać mojego wspaniałego księcia z bajki, który nie będzie miał problemów z wypieprzeniem ze mnie dzisiaj moich problemów. Chyba po prostu potrzebuję zniżyć standardy. Hej, nie wiesz może gdzie znajdę Oakley`a? — zarzuciłam luźno, rozglądając się po korytarzu i robiąc kolejny krok do tyłu. Pora zwiewać, uciekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis