— No tak, w sumie racja. Ale brakuje mi dobrej pogody, niedobrze mi od tej duchoty. Przepraszam, już przestaję marudzić. — Skuliła się ździebko, oparła brodę o kolana, a ja bez większych skrupułów wściubiłem łapę w wolną przestrzeń na półce. Nie miałem ochoty się giąć, a z moimi rozmiarami nie było to zbyt trudne do osiągnięcia. — Moja ciocia kiedyś miała przyjaciółkę, która myślała, że jest czarownicą, aż jej pewnego dnia wyrosły rogi jelenie. Ciężko jej było się do tego przyzwyczaić, ciągle w coś uderzała. No i musieli sufity w domu podnieść, łóżko wydłużyć i tak dalej. Nigdy nie dowiedziała się co się stało, pomimo tego, że była u niezliczonej ilości lekarzy, specjalistów i magów. —Wyciągnęła nogi przed siebie, zerkając na mnie uważnie i widocznie za chwilę żałując swoich słów. — Przepraszam, to miało cię pocieszyć, że nie jesteś jedyny, ale w sumie to chyba wcale nie pomaga.
Mogłem tylko parsknąć śmiechem i pokręcić głową, zakładając łapę na łapę i przekładając ogon przez swoje uda. Za chwilę znalazł sobie zajęcie w postaci dręczenia kitą bogu ducha winnej nastolatki, klepanie jej po nodze, czy przymilanie się jak rasowy kocur.
— Każde ciepłe słowo, czy pocieszenie pomoże, Sof. Chociaż teraz już aż tak bardzo do tego nie dążę. Oczywiście, fajnie by było wiedzieć, czym jestem i dlaczego jestem, ale jeśli tak się nie wydarzy, to nie mam zamiaru płakać. Najwidoczniej taka będzie wola losu, a ja mam korzystać z życia, jakie mi dał. — Oparłem głowę o półki i splotłem palce na brzuchu. — Widocznie chciał mi pokazać, którzy ludzie rzeczywiście powinni dalej przebywać w moim życiu. Nie żałuję, nie jestem zły, ani nic takiego, ba, się cieszę nawet. No bo kto może się pochwalić takimi cudeńkami albo przyrośniętym biczykiem, co? — parsknąłem. — Grunt to kochać siebie. Ależ siem rozgadał, przepraszam — rzuciłem z uśmiechem. — Jak tam lekcje magikowania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz