wtorek, 8 maja 2018

Wprowadzenie: Shell [9]

Widok delikatnego grymasu na twarzy Oakleya sprawił, że poczułem się jak nagrodzony pies. Bardzo lubiłem, kiedy ktoś mnie chwalił, a w końcu uśmiech to jedna z metod, aby to zrobić, czyż nie?
— Zapierdalamy. — Skrzywiłem się, słysząc kolejną inwektywę. — A poważnie, to zależy od osoby, nie powiem ci. Niektórzy się uczą, inni kłusują po dziedzińcach, a jeszcze kolejni znajdują pocieszenie we wszelakich maści używkach.
Zdawało się, że opisuje tymi słowami jakąś personę, nieobecną, lecz dobrze mu znaną. Ciekawe, kto niszczy swój organizm w taki okropny sposób? Może da się mu pomóc?
Chłopak otworzył niespodziewanie drzwi do jakiegoś pokoju. Zajrzałem do środka, zapamiętując, gdzie co się znajduje. Mój wzrok od razu padł na kontakt. Jak dobrze, że jest tak blisko łóżka.
— Proszę bardzo, to twoja kwaterka, rozgość się, pójdę po kuralet i jeszcze coś dopytać, za chwilkę wrócę.
Przytaknąłem na jego słowa, wchodząc do pokoju i rzucając na podłogę swoje rzeczy. Kiedy to zrobiłem, Nivan poszedł zrobić nivanowe rzeczy, a ja miałem chwilę dla siebie. Postanowiłem wykorzystać ją na krótkie, lecz potrzebne podniesienie poziomu energii. Dlatego wydobyłem z odmętów torby odpowiednie rzeczy, podłączyłem kabel do kontaktu, a drugą stronę wpiąłem do portu na karku. Przyjemne dreszcze rozeszły się po moim kręgosłupie, aby ostatecznie trafić do czubków palców, głowy i nóg. Wszystko po kolei. Czułem, jak odzyskuję moc, wszystko staje się ostrzejsze i bardziej wyraziste. Nawet nastrój mi się polepszył!
Radość jednak nie trwała długo.
Usłyszałem, że Oakley wraca, a niezbyt długi potem, drzwi otworzyły się ponownie. Spojrzałem więc na przybysza, powoli kończąc ładowanie.
— Czy możemy już iść dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis