— Jest dobra. Potrafią nauczyć, nawet jak bywa trudno, a towarzystwo i gagi są przednie. Trzeba się wbić albo po prostu dobrze sztachnąć atmosferą i będzie dobrze. Czemu pytasz? — Spojrzał na mnie, odwracając się tylko w nieznacznym stopniu. Jego jabłko Adama przestało drgać, zmuszając mnie do znalezienia nowego punktu obserwacji. Tym razem padło na nos, którego dolne małżowiny podnosiły się i opadały, kiedy chłopak nabierał w płuca życiodajnego tlenu. Do tego poruszały się również jego ramiona no i oczywiście klatka piersiowa. Interesujące. Nie były to jakieś wybitnie pełne wdechy. Nie można było tego też określić mianem słabym łapaniem powietrza. To był jakiś pośredni styl. Trudny do naśladowania. Ale warto spróbować.
— Pytam z ciekawości — odparłem zgodnie z prawdą, podnosząc ramiona, aby imitować oddychanie — Lubię też poznawać zdanie innych ludzi na dane tematy.
Dotarliśmy ostatecznie do miejsca, gdzie miało znajdować się schronienie dla mini wersji Nivana. Do tego momentu opanowałem już technikę oddychania do perfekcji, nie licząc jednego, głównego problemu — nie musiałem nabierać powietrza, aby żyć.
— Ale na pewno się nim zajmą? To znaczy, nie, żebym ci nie wierzył, bo nie potrafię nie wierzyć, tylko to dla dobra Tweety. — Podniosłem ptaszka na wysokość swojej twarzy i dotknąłem jego malutkiego, słodkiego dzióbka czubkiem nosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz