czwartek, 10 maja 2018

Wprowadzenie: Shell [15]

Nim się obejrzałem, drzwi były szeroko otworzone, dzięki uprzejmości Nivana. Podziękowałem cicho i wyszedłem na korytarz.
— Akademik raczej sobie odpuścimy, wiesz, większość pięter wygląda podobnie, jest ich chyba ze cztery, a na samej górze znajduje się pokój samorządu, więc w razie czego możesz się tam kierować, rozumiesz.
Kierowaliśmy się po schodach w dół. Samiec — prowadząc monolog, ja — wyglądając przez okna i w razie czego, nagrywając głos Oakleya, gdyby te informacje mogłyby się kiedyś przydać.
— Tu masz stołówkę, wszyscy mówią, że najlepiej przyjść jak najszybciej, żeby załapać się na dobre żarło, ale ja ci powiem w sekrecie, że można przyjść już pod koniec i na spokojnie zjeść, tylko musisz wcześniej się paniom przypodobać. Nawet... A wróć, ty jesz, czy...? Dobra, mniejsza. Wiedz po prostu, że wszyscy jak świnie lgną go koryta. No. Bibliotekę wolałbym sobie odpuścić, mamy tam ducha, który, no, powiedzmy, nie za bardzo za mną przepada.
Od razu wróciłem myślami do Nivana, kiedy tylko wmówił te tajemnicze słowo  „duch”. To one rzeczywiście istnieją? I mają tutaj jednego? I będę mógł go zobaczyć? Automatycznie dodałem pozycję  „Poznać ducha” do planów na wolny wieczór.
— Jak masz jakieś pytania, to śmiało, nie krępuj się. Czy to o ludzi, o budynek, czy pedagogów.
Skinąłem głową, po czym pokazałem mu gestem dłoni, aby poczekał. Wyszedłem następnie na zewnątrz i rozejrzałem się w poszukiwaniu tego czegoś, co ujrzałem za oknem. Po długiej chwili kręcenia się po trawniku, zaglądania w krzaki i podnoszenia kamieni, znalazłem wśród roślinności ptaszka. Małego, mieszczącego się w mojej dłoni. O pięknym, niebieskim zabarwieniu. Uśmiechnąłem się do siebie, wziąłem istotę na ręce i wróciłem do Nivana.
— Zobacz! — Pogłaskałem palcem główkę ptaka, który chyba miał złamane skrzydło, bo nawet nie próbował uciekać. — Wygląda jak ty. Też jest niebieski. Też jest samcem. Ale macie inny genotyp, różną ilość chromosomów, no i różnicie się gatunkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis