sobota, 26 maja 2018

Wprowadzenie: Mackenzie [1]

Krople deszczu uderzają o szybę i przylegając do niej, jakby była stworzona z taśmy klejącej, spływają na parapet. W pokoju nie ma nikogo oprócz przeciętnego wzrostu blondynki, która z zamkniętymi oczami opiera się o niedopiętą walizkę. Czarny kapelusz, wręcz nieodłączny element jej stroju stanowiący wątłą ochronę przed deszczem, kapie od nadmiaru wchłoniętej wody i opada na oczy dziewczyny. Walizka przewraca się i odsłania białą kartkę. Widnieje na niej napis „Mackenzie Nixon”, a pod nim nabazgrany jest jakiś numer telefonu i adres. Blondynka otwiera oczy, gdy z jękiem uderza plecami o podłogę. Ma ochotę znowu poddać się zmęczeniu po nieprzespanej nocy, lecz zdaje sobie sprawę, że już jakiś czas temu, zanim zaczęło, po raz kolejny, padać, miała stawić się przed uczelnią. Niechętnie podnosi się i otwiera walizkę. Wyjmuje z niej lekką kurtkę, która w żadnym wypadku nie stawi czoła wodzie i dołączy do ogromnej kolekcji przemoczonych w dniu dzisiejszym rzeczy. Otwiera drzwi i ziewając rusza w stronę wyjścia, a następnie przed szkołę. Wbrew jej oczekiwaniom rzeczywiście ktoś na nią czeka, a wszystko nie okazuje się snem, w który ma ochotę zapaść. Gdy dochodzi do owej osoby, chłopaka o kasztanowych włosach i dosyć ciemnej cerze, jest już całkowicie mokra, ale zmusza się do uśmiechu, skutecznie hamowanego przez ogarniające ją zmęczenie. Zupełnie nie wie, co ma powiedzieć, a że nie lubi czekać na innych, mówi tylko krótkie i przereklamowane „Mackenzie” i wyciąga dłoń na znak przywitania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis