środa, 9 maja 2018

Wprowadzenie: Gabriel [4]

Skrzywił się, a ja jakoś z tyłu głowy doskonale już zdawałam sobie sprawę z tego, że to właśnie ten typ, niebezpieczny i kuszący, jak światło kusi ćmy, by te następnie opadły na podłogę bez życia. Spalone i choć trwa to moment, to miałam wrażenie, że u ludzi wygląda to trochę inaczej.
I czy ja już od razu byłam postawiona na przegranej pozycji?
— Och, czyli jeszcze nie wydali pani za mąż, aż dziwy człowieka biorą, ale mimo wszystko nie śmiem narzekać — oświadczył śmiało, a mi pozostawało przewrócić oczami i machnąć ręką przelotnie, bo przecież doskonale zrozumiałam, co miał na myśli. — I zgadza się, cała przyjemność po mojej stronie. Czy moglibyśmy więc rozpocząć cały obrządek i przejść do konkretów? — zapytał, ładnie się uśmiechając i poprawiając włosy, które opadły na jego czoło.
Łagodny i delikatny, ale przecież już doskonale znałam takich ludzi i zdecydowanie mogłabym porównać ich do obrzydliwych, hipnotyzujących węży.
Ale jak mogłabym nazwać go obrzydliwym?
Pokiwałam głową.
— Tak, oczywiście — stwierdziłam. — Proponuję na początku przejście się do pokoju, zostawienie swoich rzeczy i odświeżenie się, a ja w tym czasie przyniosę potrzebne rzeczy, które musisz ode mnie odebrać — oświadczyłam, odwzajemniając ten jakże ciepły uśmiech, przy okazji zahaczając pasemko włosów o ucho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis