Złapanie królika zajęło mi tym razem o wiele krócej, ponieważ zwierzątko nie zapieprzało jak szatan przez korytarze, tylko kicało zdecydowanie wolniej. Tuląc do siebie kulkę futra, włożyłam zgubionego buta, który spadł mi w biegu i wróciłam zdyszana do biednego chłopaka, którego obarczyłam odpowiedzialnością za mój imbryk w chabry.
— Bardzo przepraszam, ale pierwszy rzuciłeś mi się w oczy i bardzo dziękuję za to, że poczekałeś, mam nadzieję, że nie spieszyłeś się nigdzie, bardzo przepraszam. I dziękuję. — I Pelagonijo, wolniej. Wdech, wydech. Uśmiechnęłam się zakłopotana. — Po prostu przepraszam i dziękuję.
— Bardzo przepraszam, ale pierwszy rzuciłeś mi się w oczy i bardzo dziękuję za to, że poczekałeś, mam nadzieję, że nie spieszyłeś się nigdzie, bardzo przepraszam. I dziękuję. — I Pelagonijo, wolniej. Wdech, wydech. Uśmiechnęłam się zakłopotana. — Po prostu przepraszam i dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz