środa, 9 maja 2018

Wprowadzenie: Gabriel [1]

Droga była wyboista, długa i ciągnęła się jak flaki z olejem, nawet jeśli wcisnąłem w uszy słuchawki i starałem się skupić na doznaniach muzycznych, ignorując przy okazji nadającą matkę. Rodzice zdawali się bardziej spanikowani ode mnie, ba, sam wcale się nie martwiłem, jakby wszystko to, co powinno stresować moją osobę, spłynęło na nich i osiadło.
W końcu zirytowany wzrok matki zmusił mnie do wyciągnięcia słuchawek i wysłuchania, co mają mi do powiedzenia.
— Na pewno wszystko spakowałeś? — spytała z troską w głosie, na co pokiwałem głową.
— Chciałbym — zaczął ojciec, a ja mogłem już przewracać oczami, bo wiadomo było, o czym będzie gadka — żebyś poznał Nivana i spróbował spędzić z nim trochę czasu, pogadał. — Przewróciłem oczami. Ostatnią rzeczą, po jaką tu przyjechałem, było poznanie bachora z pierwszego związku mojego ojca. Założyłem nogę na nogę i wydąłem usta, spoglądając w lusterko. W oczy rodziciela. Podobno w większej części wyglądał jak On.
Dalsza część drogi przebiegła w podobny, pierdołowaty i irytujący sposób, bo wszystko nagle zaczęło kręcić się wokół Oakleya, o którego nawet matka zaczęła się dopytywać, chociaż jego osoba nie powinna jakkolwiek włazić z butami w nasze życie.
Odetchnąłem z ulgą, gdy mogłem wreszcie wysiąść, zabrać walizki i uciec z rodzinnego motłochu, na dziedziniec, rzucając wcześniej ciche, zbywające pożegnanie.
Szkoła, w której zmarnuję najbliższe miesiące życia. Wspaniale.
— Witam, Madame. Czy wie panienka, gdzie znajdę kogoś, kto ma mnie wprowadzić? — spytałem z czarującym uśmieszkiem, gdy znalazłem się już przy jakże uroczej blondynce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis