środa, 9 maja 2018

Uciekając przed deszczem [3]

— Cichosza o czym? Nie wiem, co masz na myśli — odparła radośnie, a ja mogłem tylko westchnąć głośno, przewrócić oczami i wziąć kubek od dziewczyny, który następnie równie szybko jej podałem, bo w końcu nie chciałem, by mnie ktoś przyłapał, prawda?
Podziękowała mi, włożyła nos, powąchała kilka razy, pochuchała następnie, a po tym wzięła zdecydowanie porządnego łyka boskiej cieczy, która nawet mi od czasu do czasu smakowała.
— Jest naprawdę dobra, Dexter ma jednak szczęście — oświadczyła, posyłając mi ciepły uśmiech i zawijając pasemko brązowych włosów za ucho, a ja cały zesztywniałem, słysząc drugą część jej wypowiedzi.
Tak. Zdecydowanie mieliśmy szczęście.
I to wcale nie chodzi o to, że nagle zapadła pomiędzy nami jakaś cisza, zupełny brak tematów, po prostu spoglądanie na swoje twarze, bo i seks się w końcu musiał znudzić, przynajmniej mi, gdy powoli zaczynałem czuć się niekomfortowo, a zamiast tego pojawiły się wszelakie wątpliwości, czy to wszystko, to aby na pewno jest dobry pomysł, działa poprawnie i wygląda, tak jak powinno. Czy nie działaliśmy za szybko, czy może aby na pewno nie jest to po prostu głupiutkie zauroczenie, które wspomogliśmy odrobiną alkoholu. Bo może oboje szukaliśmy trochę czułości, ciepłych uśmiechów i spojrzeń pełnych pożądania, ale na tym się to kończyło. Bo mógłby na mnie spoglądać jak na najlepsze na świecie ciastko, ale miałem wrażenie, że nic pomiędzy nami nie było.
Westchnąłem ciężko, odchrząknąłem i odwzajemniłem uśmiech.
Już dawno nie grałem.
— Tak, zdecydowanie oboje mamy szczęście — stwierdziłem, parskając głośnym, jakże szczerym i udanym śmiechem.
Bo wszystko było ok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis