niedziela, 27 maja 2018

Spadam [31]

Zerknął na mnie niepewnie, przestraszony, otoczony przez drapieżników, młody jelonek.
Westchnęłam w myślach, bo przecież był ode mnie te dwa lata starszy, a miałam wrażenie, że zagubił się w tym wszystkim jeszcze bardziej niż niektóre osoby młodsze, mniej dojrzałe od naszej dwójki. Gdzieś podwinęła mu się noga, skręciła kostka czy naderwało ścięgno i szedł w zupełnie inną stronę, niż chciał, przytłoczony przez to wszystko.
A przecież nikt nie zasługiwał na takie skopanie po tyłku, nawet Nivan Oakley, ten, który nie raz ratował mnie wieczorami od użalania się nad sobą i niekontrolowanego płaczu. Oboje się ratowaliśmy.
— Nic szczególnego, Wanda. Nic szczególnego.
Oj, kochanie, przecież doskonale wiedziałam, że było to właśnie to coś specjalnego, co ukrywałeś przed wszystkimi, niepotrzebnie, ale jednak. Ale ty zawsze wolałeś udawać, że wszystko gra.
Podszedł do magicznej komody, gdzie chłopcy skrywali swój dobytek, tajemniczy ekwipunek, otworzył przedostatnią od dołu szufladę i wyjął z niej cały potrzebny sprzęt.
Nigdy nie lubiłam, gdy tak uciekali, odpływali gdzieś dalej, niby w końcu szczęśliwi, ale jednak z zaczerwienionymi oczami i często brakiem świadomości. To wszystko było takie... smutne.
— W sumie... Chciałbym ci o czymś — zaczął mówić, uciekając wzrokiem, spoglądając na swoje stopy, a ja uśmiechnęłam się pokrzepiająco, gdy wziął głębszy oddech — powiedzieć. O czymś... Dość prywatnym? Czym za bardzo się nie dzielę — oświadczył, ale chwilę później jęknął zirytowany i przyłożył swoje małe dzieło-niedzieło z bibułki do warg, zdecydowanie za mocno się zaciągając. Ściągnęłam brwi zmartwiona i podniosłam po raz ostatni kieliszek do ust, by następnie odstawić go już ostatecznie na bok, bo alkohol chyba nie miał mi w tym wszystkim pomóc. — Bredzę, kurwa, przepraszam.
— Nivan — wymruczałam ciepło jego imię, podnosząc się z ziemi — nie masz za co przepraszać, bredź do woli, od tego tu jesteśmy, prawda? — oświadczyłam, podchodząc bliżej niego, aby następnie usiąść na materacu, po jego prawej stronie. — Hej, możesz mi mówić, jak i możesz mi nie mówić. Z czym ci będzie lepiej, sam wiesz, że ciebie nie zjem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis