Uśmiechnął się i pokiwał głową, ale nie wydawało mi się, żeby miało być to przekonywujące mnie kiwnięcie.
No cóż.
— Postaram się, Wanda — stwierdził, a ja uśmiechnęłam się szeroko, podnosząc swój kieliszek jakby z aprobatą, bo Nivan Oakley mi zaimponował. — Tylko wiesz. Trzeba się zacząć usamodzielniać za rok pełnoletność, przydałoby się pracę poważniejszą znaleźć i planować coś już. Nie mogę być wiecznie na garnuszku mamusi — dodał, na co prychnęłam oburzona, choć naprawdę zgadzałam się z chłopakiem i następnie pokiwałam głową, dalej utrzymując swój uśmiech na twarzy. — Wiem, że mam jeszcze dużo czasu, ale to minie, jak z bicza strzelił... Już minęły trzy lata. Za chwilę będziemy się żegnać z aktualną piątą klasą — stwierdził i zamilkł na chwilę, opuszczając wzrok.
Po chwili jednak chwycił za butelkę, by nalać nam wina do kieliszków. Posłałam mu jeszcze szerszy uśmiech i skinęłam w podziękowaniu głową.
— No. A później i przyjdzie czas na mnie — mruknęłam, marszcząc czoło. — Ewentualnie zostanę na rok, żeby uczyć zielarstwa i jakoś zarobić. W sumie to sama nie wiem, okaże się, może od razu polecę na uniwersytet, chociaż w takim przypadku i tak pewnie byłabym jedną z młodszych — stwierdziłam i wzruszyłam ramionami. Wzięłam kolejny łyk i odchyliłam się do tyłu, przez co natrafiłam plecami na łóżko Yamira. Podciągnęłam nogi do siebie. — To wszystko szybko leci. Pamiętasz jeszcze bal? — zapytałam, parskając śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz