Wzruszył ramionami i przysięgam, przez jego twarz przebiegła smutniejsza ekspresja, nieprzyjemne zamyślenie i zmarkotnienie. Westchnęłam ciężko, pochylając się troszeczkę w stronę chłopaka, bo nie przepadałam za Nivanem Oakleyem w takim stanie.
— Nie wiem, pewnie siedzi z Renee, w sumie, cholera to wie — stwierdził, układając swoje nogi obok mnie, a ja zmarszczyłam czółko, przekrzywiając przy okazji głowę w bok. — Mało czasu ostatnio z nim spędzam. Prawie wcale. — Przerwał na chwilę i westchnął ciężko, a ja odwzajemniłam się tym samym i wzięłam troszkę większy łyk alkoholu. — Gorsze dni po prostu. Pewnie jak ogarnę już lepiej pracę u Mińska, opanuję jakoś te wszystkie listy et cetera, to znowu wróci do normy. Póki co od siebie poodpoczywamy — dopowiedział szybko, może i trochę radośniej, z większą ilością energii, ale jednak dalej coś nie grało i dalej mnie to martwiło. — I nie zabijaj go, nie ma takiej potrzeby.
Prychnęłam w odpowiedzi.
— Nie chcę go zabić — stwierdziłam, jakby było to oczywistą oczywistością, bo jednak Nivan Oakley wiedział o niektórych sprawach. — Tylko troszkę podrapać i pokrzyczeć, że najlepszego przyjaciela się tak nie zostawia ze łzami w oczach, nawet jeżeli brzmi to idealistycznie i bajkowo, bo i ja pewnie czasami miałabym ochotę to zrobić. W końcu dba o tą swoją równowagę świata, prawda? — mruknęłam, obracając szkło w dłoni. Mruknęłam pod nosem niezrozumiałą rzecz, następnie biorąc potężny łyk i w ten sposób kończąc jeden kieliszek. — Tylko się nie przepracowuj, błagam, Niv. Korzystaj z życia póki możesz i tak dalej, wiem, że to brzmi jak bzdury, ale w końcu mam te osiemnaście lat dopiero, więc jeszcze mogę je wygadywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz