poniedziałek, 21 maja 2018

Spadam [13]

Oparł się o łóżko i oczywiście, że na jego twarz musiał, no po prostu musiał wypłynąć firmowy uśmiech numer trzydzieści cztery. Odwzajemniłam ten kpiący uśmieszek, przy okazji pokazując mu język.
— Nawet czasami, ach ty łaskawczynio — rzucił, oczywiście dalej utrzymując na twarzy swój uśmieszek i zderzając się ze mną kieliszkiem. Pokiwałam głową, bo to naprawdę była bardzo łaskawa wypowiedź, sądząc po tych niektórych złamanych serduszkach, łzach i tak dalej (nie żeby nie działało to również w drugą stronę). — Za nas, panno Wando, za nas i za jakiekolwiek jutro — dodał, upijając wino, co sama również zrobiłam.
W sumie nie było takie złe.
Czy ja już zaczęłam popadać w alkoholizm, nawet nie mając do tego jako takiego powodu?
Westchnęłam głośno, rozglądając się w około, stukając palcem o wykładzinę i przy okazji biorąc kolejny łyk wina, a to samo zrobił Oakley.
A więc tak wyglądała powolna degeneracja młodych, kulturalnych osobników w niedobranym towarzystwie. Nie żebym narzekała, bo szczerze, nie było tak źle, jak opowiadał mi kiedyś ojciec.
Przynajmniej na razie.
— Uważam, że to i tak było zbyt łaskawe stwierdzenie, Nivan — mruknęłam, przykładając kieliszek do ust. — Spoglądając na te wszystkie filmy dla nastolatków i główne bohaterki płaczące nad smutnymi cytatami w internecie, bo ktoś im roztrzaskał serduszko, to chyba nie tylko ja tak sądzę. Och, ci wszyscy biedni mężczyźni — stwierdziłam, wysyłając w jego kierunku szyderczy uśmiech, aby następnie parsknąć śmiechem. — Tacy bezbronni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis