Na początku zareagowała śmiechem, jednak gdy tylko w jej ustach wylądował biszkopt, spoważniała, po czym podniosła się, prostując plecy, a ja czym prędzej wyplątałem dłoń z jej włosów. Jakoś nagle się zestresowałem.
— Żeby przebywać w domu matki, będziesz musiał oczywiście sobie dać pobrać krew i rozmalować ją nad drzwiami wejściowymi oraz zjeść żabę. — Zamrugałem parokrotnie, patrząc na brunetkę z ni niedowierzaniem, ni przerażeniem, zaś uśmiech szybko spełzł mi z twarzy. Jednak uczucie strachu nie tkwiło we mnie zbyt długo, ponieważ rozwiał je ponowny śmiech Sofii, uświadamiając sobie, że zostałem wkręcony. Przewróciłem oczami, dając sójkę w bok dziewczynie, jednak nie byłem zły, nawet uniosłem odrobinkę kąciki ust. Chyba ostatnio zrobiłem się zbyt łatwowierny. — Nie no żartuję, nic takiego się nie będzie działo, ale od matki przygotuj się na szczegółowe przepytanie o oceny, od cioci dużo najlepszych ciasteczek i herbaty, a od Olivia, mojego najmłodszego brata, duuużo pytań na temat świata. Oscara raczej nie zobaczysz, jeżeli postępowanie kłótni jego i rodziców będzie postępowało tak jak na razie.
— Czy to znaczy, że muszę w końcu zacząć się uczyć, żeby nie zapaść się pod ziemię ze swoimi godnymi pożałowania wynikami? — spytałem z dozą teatralności, choć naprawdę w głowie przewijałem swoje oceny i stwierdziłem, że tylko cud trzyma mnie przy życiu. W sumie to zawsze mnie trzymał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz