środa, 9 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [8]

— Seks jest miły, dopóki się czegoś nie złapie. — Przewróciłam oczami, umiem o siebie zadbać, stary, więc wrzuć na luz. Wzięłabym porady od ciebie bardziej na serio, gdybyś się nie pierdolił z połową awuskiej populacji. — I też uzależnia, tylko nie jest to tak bardzo widoczne. No może później, gdy skończy się z przypadkowym bachorem u nogi, bo raz się zapomniało — dodał nieco groźniej, a ja miałam tylko ochotę parsknąć śmiechem. — A więc niech ci będzie, kawa, lody, dobre ciastko, do wyboru, do koloru, ja stawiam oczywiście, zachowajmy pozory mojego dżentelmeństwa — oświadczył i ruszyliśmy w kierunku wyjścia z budynku. — Jakieś konkretne życzenia i ochoty czy wolisz zostać zaskoczona?
— Wypraszam sobie bardzo, mam doskonałe geny do prokreacji, każdy bachor powinien być wdzięczny za jego spłodzenie — prychnęłam z oburzeniem. — Poza tym mariaż widnieje na horyzoncie, wolę poużywać życia, póki jeszcze w tym zakresie mogę. — Skrzywiłam się, bo małżeństwo polityczne nie bardzo mnie interesowało, ale pewna otrzymana propozycja zbyt długo już nie mogła czekać na odpowiedź. Grunt palił mi się pod nogami, zdarza się. Z drugiej strony taka szansa mogłaby się już nie powtórzyć, a czy mój plan z Anonim wypali na balu to po prostu ruska ruletka z minimalną szansą na wygraną.
— Postaraj się, dżentelmenie, jak już zgrywamy pozory, to na całego. Gdzie mnie zaprowadzi nasza randka, o losie? — mruczałam pod nosem, z rozbawieniem obserwując spojrzenia osób siedzących wciąż klasach, które wyglądały za okno. Ściągaliśmy zdecydowanie zbyt dużo uwagi na siebie, chociaż w sumie w jakiś sposób mi to odpowiadało. Idąc pewnie, dreptając na szpileczkach i poprawiając pukle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis