sobota, 5 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [2]

To bolało tylko odrobinę, ale do tego rodzaju bólu byłam w sumie przyzwyczajona. Zbyt mocny uścisk, nerwowe szarpnięcie, gwałtowne przyciągnięcie, prawie już widziałam drugą dłoń zwiniętą w pięść, która leciała w kierunku mojego policzka, ale cios nigdy nie nadszedł. Nie było żadnego szkaradnego wzdrygnięcia, raczej gładkie wpadnięcie w rolę, opuszczenie ramion, rozluźnienie ciała, żeby aż tak nie bolało. Zamrugałam zdezorientowana, unosząc zaszklony wzrok na Adama, który coś warczał sobie do ścian. Widok powoli stawał się coraz mniej rozmyty, kilka mrugnięć ułatwiło sprawę, a pojedyncze pociągnięcia nosem były ostatnim dowodem, że chciałam tak bardzo się poniżyć. W dodatku na samym środku korytarza.
To mazgajenie uwłacza naszej rodzinie, Diaskro.
— Gadaj, Ophelion, kto ci serduszko złamał i komu mam przypomnieć, że tego się nie robi, a przynajmniej nie w taki sposób, sądząc po twojej mince. — Zamrugałam nerwowo, łącząc fakty. Dłoń ściskała zbyt mocno mój nadgarstek, byłam pewna, że pojawi się na nim jutro wielgaśny siniak, a bliskość chłopaka zdecydowanie działała nazbyt rozpraszająco. Nawet jeżeli to ciepło bijące od ciała i troskliwe słowa kusiły, strzepnęłam jego dłoń z własnej i zrobiłam dwa kroki w tył, starając się pewnie krążyć na wysokich szpilkach.
— Nie miałeś wyjechać, Walsh? — spytałam zdezorientowana, wpatrując się w te błyskające brakiem jakiegokolwiek zainteresowania, znudzone oczy. — Nikt mi serduszka nie złamał, jestem jebaną oazą spokoju, pierdolonym kwiatuszkiem lotosu kwitnącym na zasranej łące szczęścia — poinformowałam go z szerokim, fałszywym uśmiechem, starannie wyuczonym. Dobrze znanym ruchem wymasowałam nadwyrężony nadgarstek, który odrobinę już zaczynał puchnąć i pobolewać. — Aj, aj, co by twoja dziewczyna powiedziała, że na taki kijowy tekst próbujesz poderwać gówniary? Chyba że to jednak chłopak ostatnio wyleciał z twojego pokoju?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis