wtorek, 22 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [16]

— Dopóki w budynku jestem ja, nic nie powinno się zadziać, obiecuję. — Jakoś mnie to nie przekonało, zbyt rzadko znajdowałam się w tych samych pomieszczeniach, co Walsh, ale z własnych i cudzych obserwacji doskonale mogłam powiedzieć, że zagarniał sobą wszystko. Po prostu wchodził do jakiegoś budynku i już szyby drżały w posadach, o fundamentach nie wspominając, więc nie sądziłam, żeby ta nasza cudowna szkółka długo jeszcze przetrwała. Nie z Oakley`em, złamanym serduskiem Davona,  uciekającym Przewalskim, krzyczącym w nocy przez koszmary Williams, wkurwiającym Hopecraftem, zwiewającym na wózku Hope`m i innymi dziwnymi osobnikami, którzy potrafili nasz wszystkich tutaj zajebać w try miga, gdy nadejdzie nasz własny Ragnarok. — A później? Raczej nie miałbym żadnych korzyści w wysadzeniu jakiegokolwiek budynku. Zastanowię się, ale wolę raczej działać po cichu i nie brudzić sobie rąk krwią, pyłem, czy innymi takimi, sama rozumiesz — oświadczył, wzruszając ramionami. 
— Przypomnę Ivensowej, że powinieneś dostać białe rękawiczki na następne święta — poinformowałam go szczerze, wyobrażając sobie idealnie faceta w roli sprzątaczki po brudnej robocie, który z ostentacyjnym obrzydzeniem spogląda na pozostałości po scenie zbrodni. Już widziałam w myślach, jak macha paluszkiem, sprawdzając kurz na szafkach, pobierając ukradkiem próbkę krwi z zamordowanej ofiary. 
— Żadnych długoterminowych planów? — spytałam zaciekawiona. Ostatecznie bal się zbliżał wielkimi krokami, świat szalał, polityka wszystkich krajoświatów stawała na głowie. Wątpiłam, żeby Walsha faktycznie zajmowała rozmowa ze mną, ale powoli się odprężałam, wchodząc w dawny dryft. Po prostu mówić, krążyć, ignorować ewidentne kłamstwa i nieścisłości, a można było czerpać z tego całkiem niezłą zabawę. Choćby z obserwowania sposobu, w jaki chłopak się poruszał, gestykulował. Odchyliłam się jeszcze troszkę do tyłu, wsiadając wygodniej na krześle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis