wtorek, 22 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [14]

Chłopak ponownie powrócił do swojego trybu, który wyraźnie wskazywał, że cała swobodna atmosfera powinna ulotnić się w jednym momencie. Chwilę temu wahałam się, czy Walsh faktycznie zaliczał się do graczy światowego pokroju, teraz wiedziałam, że poprzednie wrażenie nie było złudne. Adam zaliczał się do osób niebezpiecznych, niepokornych i wiele innych przymiotników zaczynających się na "nie" i kończący na "nych" zdecydowanie do niego pasowało. 
— Bo w sumie, dlaczego by nie? — mruknął, z powrotem wracając do swojej pewnej siebie postawy. — Błagam, tyle tu się dzieje, cały czas zauważam kogoś wartego przez kilka sekund mojej uwagi, więc nudzić się nie da, mam wrażenie, że przez ten rok i tak mało się działo — stwierdził, odchylając się do tyłu i zakładając nogę na nogę. — Ophelion, wy jeszcze nie widzieliście, co potrafię. Daj mi tylko trochę czasu.
— Wedle życzenia — odparłam, rozkładając się wygodniej i kiwając głową na nieme pytanie kelnerki, czy jesteśmy gotowi zamówić. — Wezmę to samo, co ten pan — od razu powiedziałam, lewą dłonią chwytając opadający kosmyk włosów i skierowałam go z powrotem za ucho. 
— Przyznam się, ze czekam z niecierpliwością na twoje dalsze... — wyczyny? — ekscesy. Planujesz zostawić budynek, czy runie w gruzach w akcie późniejszego terroru? — spytałam ciekawie. Chociaż? Skoro szkoła nadal stoi po wkurwach Davona czy łamaniu serc Hopecrafta, to raczej nic nie mogło jej zburzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis