wtorek, 22 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [13]

— Cóż, muszę przyznać, że gust ciastkowy masz wyjątkowo dobry. Jeszcze powiedz, że wolisz czarną kawę od nawalonej lury z połową cukierniczki i zacznę się zastanawiać, dlaczego Nivan uderza do Hopecrafta — stwierdziła i co ja mogłem zrobić, no co, po prostu wybuchnąłem śmiechem i pokręciłem głową. Bo przecież Oakley już zdążył uderzyć i do mnie. — Tak, tak, idealnie odegrany Makbet — stwierdziła, podczas gdy ja otwierałem jej drzwi do kawiarenki. 
Kto by uwierzył, że jakimś zrządzeniem losu wylądowałem z Diaskro Ophelion, tak, właśnie tym bachorem, na ciastku i na kawce. No cóż. 
— Skąd pomysł na zostanie? — zapytała, gdy w końcu zajęliśmy miejsca. — Wydawałeś się zdeterminowany, żeby zabawić tu tylko przez krótki czas. No wiesz, zdążyłeś już wnerwić Davona, pomarudzić Przewalskiemu, zaimponować Ivensowej, nie zaczęło cię już nudzić łamanie szkolnych standardów?
Westchnąłem, przejeżdżając palcami po twarzy, aby następnie uśmiechnąć się pod nosem. Ale już nie ciepło, nie przyjacielsko. Uśmiech osiemnasty, gdybyście pytali. 
— Bo w sumie, dlaczego by nie? — mruknąłem i spojrzałem pewnie w błyskające oczy nastolatki. — Błagam, tyle tu się dzieje, cały czas zauważam kogoś wartego przez kilka sekund mojej uwagi, więc nudzić się nie da, mam wrażenie, że przez ten rok i tak mało się działo — stwierdziłem i odchyliłem się do tyłu, przy okazji zakładając nogę na nogę. — Ophelion, wy jeszcze nie widzieliście, co potrafię. Daj mi tylko trochę czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis