wtorek, 22 maja 2018

Jaki ojciec, taki syn [7]

— Nie, wcale, gadam, żeby gadać, wie pan, brakuje mi kontaktów, pyska nie ma do kogo otworzyć — fuknął cicho, jakby zaraz nabierając więcej powietrza w usta, żeby móc w spokoju torturować mnie swoim piskliwo-ochrypłym, dzikim głosikiem, który sprawiał, że włosy na dłoniach stawał dęba. — A tak naprawdę, to przecież obaj jesteśmy w kropeczce, takiej ładnej, dopiero co postawionej. Panu brakuje sekretarki, mi zajęć, bo czasu wolnego mam aż nazbyt dużo. Spadnie panu odsetek upalonych i upojonych nastolatków, procent potrzebujących szybkiego leczenia chorób wenerycznych spadnie, no same plusy, widzi pan? A tak na serio, to potrzebuję mieć co do rubryczki w CV wpisać, wiecie, w dzisiejszych czasach jak czego przy papierach nie zrobiłeś, to równie dobrze możesz nawet nie wchodzić do gabinetu.
— I uznałeś, że granie sekretarki jest bardziej wymagające niż udział w tanich filmach porno klasy K? Nie żebym oceniał, ale do tego drugiego masz raczej większe predyspozycje, jak dowiedziałem się ostatnim razem. —  Tak, ta scenka z moim biednym biurkiem i papierami do tej pory była traumatyzująca. Głównie dla moich mebli. — Siadaj, damy ci parę listów do odpowiedzenia i zobaczymy, czy jesteś w stanie pisać lepiej od przeciętnej małpy — mruknąłem, wydobywając z jednej z szufladek stertę listów i rzucając je na stół. Głównie od Cesarza, ale znalazło się też kilka od durnych magów z Latającego Uniwersytetu, coś tam od rektorów innych uczelni i pierdyliard innych osób, których wolałem nie widzieć nigdy na oczy. — Jak upewnisz się, że nie napiszą ponownie i zrobić to w kulturalny sposób, to nawet dostaniesz kasę za robotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis