poniedziałek, 28 maja 2018

Herbata zawsze jest dobra [X]

Rzuciłem okiem na kobietę, tak powoli sączącą napój, z taką radością i spokojem oddającą się przyjemnościom, które napływały z każdą kolejną falą naparu. Zapach, smak, wygląd i towarzystwo było jak dla mnie przednie, czego chcieć więcej?
 — Wiesz, Hortensjo — mruknęła, przeczesując wolnym, bardzo leniwym ruchem moje włosy, oczywiście musząc się przy okazji targnąć z siedzenia i nieco wyprostować, co zawsze spotykało się z moimi cichymi parsknięciami — cieszę się, że cię poznałam.
Spojrzałem na nią wtedy tym całkiem niedowierzającym, nieco smutnym i zdecydowanie zawstydzonym spojrzeniem, pytając się sam w duchu, czym do cholery sobie zasłużyłem na takie słowa z takich ust?
Bo ja codziennie byłem w stanie śpiewać pochwalne hymny dla sił wyższych, dziękując za to, że mi zesłali taką Pelagoniję Eternum na drogę i pozwolili mi spędzać te kilka godzin w tygodniu na herbacie, która chyba powoli zaczęła zastępować mi krew.
 — Tak swoją drogą, robimy powtórkę z wieczorku filmowego? — dopytała po chwili.
— Oczywiście, Pel. Możemy nawet teraz, jeśli chcesz, co z tego, że mamy środek dnia — parsknąłem cicho.
Nie lubiłem mówić. Ba, chyba nawet nie potrafiłem.
Ale bardzo starałem się to okazać.
Bo w sumie nie wiem, czy bym tu jeszcze był, gdyby nie ona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis