czwartek, 24 maja 2018

Herbata zawsze jest dobra [9]

Oczywiście zareagowała tym wspaniałym śmiechem, no i nawet brwi uniosła w zdziwieniu, taki zdolniacha ze mnie. Szybkie poprawienie materiału, który leżał na jej kolanach i zerknięcie w moją stronę, gdy uporała się ze spódniczką.
— Lubię twój ogon, więc proszę, dbaj o niego — dodała, ciągle chichocząc, a ja może nawet odrobinę się zarumieniłem, ale tylko odrobinę i może ogon też to usłyszał [raczej na pewno] i dlatego skitrał się pomiędzy moimi nogami, kuląc się i machając końcówką jak najęty. — Poza tym, jak można nie odróżnić mleka sojowego od kokosowego? — Wzruszyłem ramionami, oglądając przy okazji proces picia herbaty i uśmiechnąłem się pod nosem, widząc nieco oburzoną i zdziwioną minę dziewczyny. — Lubię cię słuchać, niezależnie od tego, co mówisz. Możesz nawet gadać o tym, co zjadłeś na śniadanie.
— Miło to słyszeć — odparłem cicho, przenosząc spojrzenie na kolana i stukając palcami o filiżankę.
W końcu przez ostatnie kilka lat mało kto cieszył się, gdy otwierałem pysk, żeby powiedzieć, chociaż „Dzień dobry”.
— I nie wiem, nie pytaj mnie o to, mówię no durna baba, cholerka jasna. Może cudzoziemka, może niedowidzi, a może antyszczpionkowiec. Kto ich tam już w sumie wie — parsknąłem śmiechem, kręcąc głową i spoglądając na Jaśminka.
Czasem trudno było mi pojąć, jak starzy w sumie jesteśmy i jak długo się znamy.
Nierealnie w sumie.
Przecież dopiero co ją z dworu ściągałem.
Dopiero co mi powiedziała, że mam bardzo ładny kolor skóry.
Dopiero co wypiliśmy pierwszą w naszej historyjce herbatkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis