Reakcja, która głośno mówiła „Ale Hortensjo” odrobina oburzenia i te świdrujące, zielone oczęta dziewczyny.
— Ale to jest ciekawe. Mordechaj bierze ślub — rzuciła w pewnym momencie, po chwili przerwy, a mi brwi podbiło na tyle do góry, żeby czoło mnie rozbolało, bo oh losie, kiedy to? Jak te dzieci szybko rosną, no naprawdę. — I w sumie wygrałam zakład, kiedy nam przedstawi swoją dziewczynę, i było zabawnie. Dziadek znowu prawie rozwalił dom, ale to dlatego, że chciał mi zrobić tort. Cóż… Nie wyszło, ale ten tort był całkiem słodki! Znaczy się, nie w smaku, ale był w kształcie królika. I zapitalał na tych swoich łapkach z cukru tak, że nie mogliśmy go złapać. A potem wpadł do wody i się rozpuścił. Czyli norma. Ale ja znowu się rozgaduję, a ty prawie nic nie mówisz — mruczała niezbyt zadowolona z tego faktu, a ja mogłem tylko prychać pod nosem i się uśmiechać.
— Co ci poradzę, że wolę cię słuchać, niż mówić? — rzuciłem radośnie, podciągając nogę na ławkę i obejmując ją ramieniem, przyglądając się przy okazji nastolatce. — Plus, o czym miałbym gadać? Że klientka wykłócała się co do tego, czy mamy mleko sojowe? Durna była i to okrutnie, notorycznie upierała się przy tym, że to kokosowe, a jak byk pisze, że sojowe, no i co, no i kupiła w końcu to rzekome kokosowe, a w rzeczywistości to to, co chciała. No i się przeprowadziliśmy do Cesarstwa, także też jakaś ciekawostka. Tu przynajmniej nie zerkają na mnie jak na aż takie zjawisko — parsknąłem cicho. — A na parapetówie prawie ogon straciłem. Tyle chyba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz