— Voilà — westchnąłem, odsuwając się kawałek. — Musisz tak teraz posiedzieć jakoś czterdzieści minut, potem spłukać i gotowe — dodałem, lustrując uważnie chłopaka wzrokiem.
sobota, 3 marca 2018
Więc chodź, pomaluj mój świat [7]
Etykiety:
Joshua Miller,
Więc chodź (pomaluj mój świat)
Chłopak z prędkością światła wyszedł z pokoju i wrócił z miską pełną ciepłej wody. Niekoniecznie chodziło mi o całą miskę, ale już puszczę to w niepamięć. Kiedy zmienił koszulkę, można było przystąpić do działania. Na biurku, oprócz rzeczy potrzebnych, znalazłem też kilka gumek i jako taki grzebień. Zawsze lepsze to niż nic. Wskazałem mu wolne krzesło, a ten bez gadania usiadł. Stanąłem za nim z grzebieniem i gumkami trzymanymi w zębach. Od noszenia na rękach robiły się brzydkie obręcze, bo bądź co bądź, gumki uciskały. Zacząłem dokładnie rozczesywać włosy i dzieląc je na poszczególne pasma, które później związywałem. Wszystko musiało być zrobione idealnie, nawet jeden włos nie mógł się oddzielić od reszty. Ani. Jeden. Pseudo różowe kudły Nivana były całkiem przyjemne w dotyku. Zostawiłem tylko jedne pasmo, pierwsze, które miało zostać pomalowane. Podszedłem ponownie do biurka i rozrobiłem farbę w pojemniku dołączonym do zestawu. Miała całkiem ładny, granatowy odcień. Kiedy uznałem, że jest już gotowa, mogłem przystąpić do działania. Zanim jednak nałożyłem farbę, przejechałem po włosach mokrą dłonią. Dopiero potem, z przeźroczystymi rękawiczkami, przejechałem pędzlem z farbą po paśmie. Natychmiast przyjęło kolor. Później zawinięcie w folię aluminiową. Potem kolejne, pasmo po paśmie. Mimo pieruńskiego skupienia na mojej twarzy, kąciki ust nadal delikatnie się unosiły. Gdy wszystkie pasma były już skończone, odetchnąłem z ulgą. Na wszelki wypadek jeszcze raz obejrzałem, czy nic nie zostawiłem. Jak już coś się robi, to trzeba to zrobić porządnie. Nawet ani jedna kropelka farby nie skapnęła na koszulkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz