czwartek, 8 marca 2018

Powroty bywają przewrotne [4]

Przestałam go blokować, na dobrą sprawę moja samokontrola była chyba wystarczająca, żeby się nie bawić w gierki i ponowne podchodzenie w kotka i myszkę. To powinno być prawdziwe, na serio i szczere. A przynajmniej tego dopilnuję, na ile mogę. 
Wydawało się, że mnie nie słucha, tylko tkwi w tym swoim standardowym, magicznym, myślowym świecie, skąd szkoda było go wyciągać, bo tak bardzo iskrzyły mu się oczy, więc tylko uśmiechnęłam się szerzej i podrapałam po szyi. Zatrzymałam się przed nim, niepewna, co teraz mogło się wydarzyć, ostatecznie nauczyciel nadal niczego nie mówił, a to wszystko składało się w obrazek, w którym brakowało puzzli. 
Pachniał inaczej, zanurzyłam się w jego zapachu, który przyszedł wraz z emocjami.  Tani alkohol, kiepskie papierosy, akrylówki, rozpuszczalnik, charakterystyczny zapach, który za nim krążył, choć nie mogłam go zidentyfikować. Nad tym wszystkim unosiły się czyste, wielobarwne emocje, pełne zmęczenia, znużenia, zdenerwowania, ciepła, strachu, niepewności, a przy tym tam wiele błękitu. Przyjrzałam się profesorowi, nieco bardziej roztrzepane włosy niż zwykle, bardziej poplamione farbą spodnie, drobne blizny na rękach od strzyka... 
— Tęskniłem — wypalił głośno, wyrywając mnie z zamyślenia, choć nadal spoglądałam na jego dłonie. Dopiero po kilku sekundach uniosłam głowę.
— Wiem — powiedziałam pewnie, zamykając na moment oczy i pozwalając samej sobie po prostu zatonąć w emocjach mężczyzny, które były jak kocyk, szalik i bańka mydlana w jednym. A potem wyciągnęłam dłoń, chwyciłam tą należącą do profesora i uniosłam ją nieco wyżej, pociągając w swoją stronę. Palcami zaczęłam kreślić linie od jednej kreski, do drugiej kreski, od jednej blizny, do drugiej blizny. Co prawda częściowo zakrywały to tatuaże, ale kilka wyglądało na świeże. — Wiem — powtórzyłam głucho. — Ja też bardzo tęskniłam. I myślę, że to, co robisz jest głupie — prychnęłam, nawiązując kontakt wzrokowy i kiwając dłonią w stronę ręki, którą nadal trzymałam w dłoniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis