środa, 14 marca 2018

Papierkowa... łódka? [0]

Dzień zapowiadał się piękny, ciepły, słoneczny i jeszcze wiele innych, podobnych przymiotników na określenie go. Natomiast mnie nie dane było dzisiaj się nim cieszyć. Były rzeczy ważne i ważniejsze. Aktualnie do tych ważniejszych mogłam zaliczyć organizację balu, w której zobowiązałam się pomóc samorządowi. W pokoju, gdzie wszystko miało zostać popełnione, znajdować mieli się też niejacy Dexter Davon oraz Heather Williams, z czego druga wróciła ostatnio po dosyć długiej przerwie. Tylko tyle informacji zdążyłam zdobyć, ale to nie szkodzi. Czarne pasma spięłam w kucyk, co by nie przeszkadzały, bo podczas robienia czegoś tak ważnego nie będzie czasu, żeby użerać się z opadającymi na oczy i zasłaniającymi wszystko kosmykami. Uzbrojona w trzy długopisy, bo zawsze lubiły się gubić, oraz notes do zapisywania numerów, czegokolwiek, ruszyłam w stronę pokoju samorządu. Mijając różne osoby lub po prostu same ściany, bo i tak się zdarzało, z podniesioną głową szłam w dobrze znanym mi kierunku. Może z jednej strony trochę się stresowałam, a z drugiej czułam dumę, że mogę pomóc w tym całym przedsięwzięciu. I może gdybałam też o tym, jak to wszystko będzie. Bądź co bądź, nigdy nie miałam okazji spotkać Dextera, a już tym bardziej Heather. Kiedy ciekawość zaczynała już mocno brać górę, zorientowałam się, że stoję już prawie pod drzwiami. Głęboki wdech, a później zastukanie dwa razy w drewniane drzwi, bo dwa to ładna, pełna i odpowiednia liczba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis