— Bo myślisz — parsknęła, siadając na biurku i zaplatając ręce na klatce piersiowej. Przewróciłam oczami, mimowolnie uśmiechając się zawstydzona. — No i tu jest pies pochowany, kochana. Żebyś jeszcze myślała lekko i o przyjemnych rzeczach, to się zamartwiasz niepotrzebnie. Za dużo analizujesz Przewalska, za dużo roztrząsasz, za mało korzystasz z chwili — oświadczyła, a ja prychnęłam w odpowiedzi, bo wcale nie myślałam za dużo. Może troszeńkę. Zresztą, wszyscy wiedzieli, że korzystanie z chwili nie zawsze kończyło się dobrze. Tak jak analizowanie wszystkiego dookoła. — Ciebie trzeba będzie jednak rozruszać, bo inaczej nam tu zastygniesz w marzeniach sennych i wspominkach — rzuciła, po czym ściągnęła brwi, ewidentnie się nad czymś zastanawiając . — Dlatego teraz pójdziemy na lody, a potem oglądniemy jakieś filmy animowane, co ty na to? Złapiesz słoneczka, odetchniesz świeżym powietrzem, cud miód — zapytała, uśmiechając się i spoglądając na mnie zielonymi, jasnymi oczami.
Westchnęłam, odgarniając pasmo złotych włosów za ucho. No tak, tak to musiało się skończyć.
— A mam jakikolwiek wybór? — mruknęłam, odwzajemniając uśmiech i podnosząc się ze stołka, po czym spojrzałam na dziewczynę, która również zdążyła już stanąć na nogach. — A więc prowadź, Renee, prowadź! — oświadczyłam i podeszłam do niej, na biurku zostawiając dosyć duży bałagan.
No cóż, co zrobić, nie było czasu na zaprzątanie sobie tym głowy. Nie ucieknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz