Pół godziny.
Dwie godziny.
Czas leciał bardzo powoli, a ja w oczekiwaniu na jakikolwiek odzew, czuwałam jeszcze przez kolejne godziny. Przecież nikt nie musi zgłaszać się już pierwszego dnia, prawda?
Zmartwiona wędrowałam od ściany do ściany, czekając, aż będzie na tyle ciemno, żebym mogła uznać dzień za zakończony. Moje współlokatorki szykowały się już do spania. Natomiast ja wciąż próbowałam przyswoić chociaż odrobinę materiału. Niewielką część. Włożyłam w to tyle wysiłku, ile zdołałam z siebie wykrzesać, jednak nie nic to nie dało. Kompletnie nic. Zero. Null.
Czułam się głupsza, niż przed otworzeniem tej książki, w dodatku jeszcze zmęczona po całym straconym czasie – wszystkie te czynniki musiały sprawić, że dopadł mnie błogi sen. Nawet nie zauważyłam, kiedy był już ranek.
Ptaszki ćwierkały, sprawiając mi swoim głosem samą radość. Wsłuchiwałam się w ich pieśń, tak delikatną i cichą...
Wtedy zadzwonił mój budzik, ustawiony na godzinę dziewiątą trzydzieści.
Zrozumiałam.
Zrozumiałam, że po raz pierwszy w życiu spóźniłam się na lekcje.
Chwilowe paliptacje serca na moment oderwały mnie od rzeczywistości. Chwyciłam ręcznik i w ekspresowym tempie wzięłam prysznic. Jak ja teraz pokażę się nauczycielom na oczy?
Wędrowałam po korytarzach, nie mogąc pogodzić się z losem "tej spóźnialskiej". Przecież spóźniają się wyłącznie nieudacznicy. Czy to była jasna wizja mojej przyszłości? Miałam wrażenie, że chodzę w kółko, bo po raz trzeci wylądowałam przed swoim pokojem. Chyba moim. Zaniepokoił mnie fakt, iż przed drzwiami stoi jakiś facet.
Czyżby przyszedł mnie uczyć? Wyglądał na dość wściekłego, a jego wygląd odrobinę mnie przerażał. Ale nauczono mnie, że ocenianie człowieka po wyglądzie może okazać się błędne.
Na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Podeszłam do chłopaka.
– Witaj! Podejrzewam, że przyszedłeś w sprawie ogłoszenia. – Wystawiłam do przodu swoją dłoń.
– Nazywam się Loretta. Miło mi Cię poznać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz