środa, 7 lutego 2018

Zdarta duma i kolana [1]

Spokój, w końcu, tak bardzo wyczekiwany spokój. A przynajmniej cisza, bo głowa dalej była pełna myśli i to wcale nie tych spokojnych. Cisza, też nie do końca, bo zza drzwi słyszałam tłum ludzi, którzy wzięli się nie wiadomo skąd, szli nie wiadomo dokąd, ale każdemu się spieszyło równie bardzo i każdy musiał być pierwszy. Westchnęłam, zamykając akwarele. Opłukałam pędzel w szklance, a wodę wylałam do zlewu. Krytycznym okiem przyjrzałam się pracy. Gdzieś tam były niewyraźne kontury jeziora, drzew, jakiejś łódki. Miałam wrażenie, że w ogóle nie robię postępów, ba, wręcz wydawało się, że się cofam. Odłożyłam kartkę na parapet, by dać jej wyschnąć. Otworzyłam okno na całą szerokość i wychyliłam się na zewnątrz wdychając świeże, letnie powietrze. Niby wszyscy, łącznie ze mną, narzekali na to ciepło, a jednak będzie go brakowało jak przyjdzie deszcz. Ta brzydka, nieustająca chlapa.
Odwróciłam się, decydując jednak jeszcze coś zrobić. Złapałam kartkę i ołówek, po czym stanęłam znów przy parapecie, szkicując powoli krajobraz. Wtem ktoś wszedł do sali artystycznej, a ja skrzywiłam się, zanim nałożyłam uśmiech i obróciłam się. Przede mną stała dziewczyna z krwawiącym kolanem.
— Przepraszam, mogłabyś mi wskazać drogę do pokoju pielęgniarza? Miałam mały wypadek. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. — powiedziała, krzywiąc się, nie wiadomo czy z zawstydzenia, że musi prosić o pomoc, czy z bólu. Nie lubiłam pierwszaków. Nieogarnięte, łaziły po szkole, wiecznie się gubiły. Dopiero po roku stawały się jakieś możliwe do wytrzymania. A jednak dziewczyna, oprócz krwi cieknącej z kolana, wydawała się dość ogarnięta. Poza tym, kto nie pomoże rannemu.
— Jasne, choć, chociaż może ci to najpierw wytrę. — Urwałam kawałek papieru i namoczyłam w wodzie, po czym delikatnie wytarłam dziewczynie ranę. — Bardzo boli? — spytałam, wymieniając papier na kolejny. Jednak porządnie krwawiło. — Nie znamy się chyba jeszcze, Vanilia, w skrócie Van. — Uśmiechnęłam się, podając jej rękę, co, biorąc pod uwagę pozycję, w której się znajdowałyśmy, było trochę dziwne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis